Tumblr Mouse Cursors

niedziela, 16 marca 2014

ROZDZIAŁ 11

Powoli odzyskiwałem przytomność. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że siedzę na krześle, a koło mnie stoi jakiś człowiek z karabinem. Nagle usłyszałem przeraźliwy trzask. Trochę się przeląkłem. 
Do pomieszczenia weszła jakaś kobieta, a za nią mężczyźni trzymający Mery. Próbowałem wstać, ale mężczyzna obok mnie chwycił mnie za ramię. Im bardziej się wierciłem tym jego uścisk był mocniejszy.
Zastanawiało mnie to gdzie podział się Niall. Czy jego też chwycili? Jeżeli tak to już nie mamy szans na ucieczkę.
Zauważyłem jak małe, metalowe drzwi z boku uchylają się. Ktoś w szczelinę wsadził lufę od karabinu. Wycelował prosto w kobietę i strzelił. Na podłodze rozlała się wielka kałuża krwi. Wielcy mężczyźni od razu rzucili się na drzwi. Nie wiedziałem co się potem stało bo już nie wrócili.
Przez główne wejście wszedł Niall. Jak się ucieszyłem. On objął moja siostrę i położył ją na jakiejś ławce. Następnie podszedł do mnie i rozkleił mi ręce.
- Stary, jak ci dziękuję. - rzuciłem się na niego z uściskiem.
- Nie ma za co. Chodźmy do Mery. - Klepnął mnie w ramię, które wcześniej było uciskane. Ja tylko syknąłem z bólu i poszliśmy. Mery leżała na ławce nie przytomna. Z jej oczu spływały łzy, a jej twarz była umorusana szarymi plamami. Niall wziął ja na ręce i wyszliśmy z budynku. Moim oczom ukazało się pełno antyterrorystów, którzy zajęli się handlarzami.
Wsiedliśmy do auta. Tym razem ja prowadziłem, a Niall siedział z Mery na tylnych siedzeniach. Przeczesywał jej włos palcami.
Kiedy dojechaliśmy do hotelu, blondyn zadecydował, że musimy jak najszybciej wracać do Londynu, bo szpitale tutaj nie poradzą sobie. Spakowałem swoje rzeczy. Niall bardzo opiekował się moja siostro w czasie powrotu. Kiedy wysiedliśmy z samolotu od razu pojechaliśmy do najlepszego szpitala w mieście. Kiedy lekarze zobaczyli Mery powiedzieli mi, że to nie będzie łatwe. Miała wiele siniaków i a jej psychika bardzo się zmieniła. Nie była już sobą. Stała się słaba, do nikogo się nie odzywała.
Z dnia, na dzień znikała...
~perspektywa Niall'a~
Martwiłem się o Mery, ale nie mogłem dłużej zostać. Sprowadził bym jeszcze na nich wiecej niebezpieczeństw.
Po powrocie ze szpitala zacząłem się pakować. Opróżniłem komodę i spojrzałem na zdjęcie mojej dziewczyny. Dopakowałem go do torby. Wziąłem bagaż, zamknąłem drzwi od mieszkania i poszedłem do auta.
Kiedy przejeżdżałem obok ich domu łza polała mi się z oka. Musiałem to zrobić. Nie zważając na słowa Harrego, zostawiłem ją.
~perspektywa Harrego~
Martwiłem się o nią. Jeszcze od kilku dni Niall do niej nie przychodził. Czy on na prawdę wyjechał?
Moja siostra fizycznie czuła się już lepiej. Jej siniak poznikały, a jej oczy znowu zaczęły lśnić. Niestety dalej się nie odzwywała. Lekarze mieli już nic do roboty więc postanowili ją wypisać. Tego   dnia przyszedłem wcześniej do szpitala. Ona siedziała na łóżku, a w rękach trzymała telefon.
- Co chcesz zrobić? - zapytałem niepewnie. Nic mi nie odpowiedziała. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy do szamochodu. Akurat w radiu leciała nasza piosenka. Zdziwiłem się trochę.
W domu nie było za czysto. Nie dbałem o to.  Szybko ogarnąłem jej pokój i kuchnię.
- Wreszcie jesteś w domu - powiedziałem. Czułem się jakbym mówił sam do siebie. Ona patrzyła się tylko na ekran telefonu. Czy to coś miało znaczyć?
Następnego dnia odwiedziła nas Emily. Nic mi nie pomogła, a właściwie zdziałali tyle co ja.
Po trzech tygodniach od wyjścia ze szpitala czekała mnie miła niespodzianka. Kiedy siedziałem w salonie, Mery podeszła do mnie i powiedziała
- Kocham Cię - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Ja ciebie też - odpowiedziałem i wstałem żeby się przytulić. Ona jednak odsunęła się ode mnie.
- Wiesz może dlaczego nie ma Niall'a? - zapytała, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.  Po krótkiej chwili coś z siebie wydusiłem.
- Pojechał na kilka dni do Paryża, bo wyszły jakieś niejasności papierach.
- To dobrze, już się... - zaczęła coś mówić, ale nie skończyła, ponieważ do naszego domu weszła jej przyjaciółka. Tylko jej tu brakowało.
- Hej! Pozwól, że zabiorę twoja siostrę na spacer. - tu musiałem przyznać jej rację, to nie był zły pomysł.
- Tak, jasne. To ja wam nie przeszkadzam. - skierowaliśmy się w stronę schodów, ale Mery jeszcze dodała
- Ja nie chcę, przepraszam. Czy mogła bym pobyć trochę sama. Wszyscy się mną tak opiekującej, nie rozumiem dlaczego. Powinniście trochę odpocząć. Nie odbierzcie mnie źle, po prostu za bardzo się przejmujecie.
- Ale co ty opowiadasz. Nie ważne. Masz prowo odpoczecia od nas. - Brunetka powiedziała że sztucznym uśmiechem i wyszła z domu. Ja poszedłem do siebie.
***dwie godziny poźniej***
Siedziałem u siebie w pokoju, kiedy usłyszałem szlochanie. Szybko pobiegłem do pokoju Mery.
Na podłodze zobaczyłem wszystkie jej zdzjecia z Niall'em. Ona siedziała oparta o łóżko i trzymała misia, którego od niego dostała.
- On już nie wróci, prawda? - odwróciła się w moja stronę
- Nie wiem, nie wiem...

***JESZCZE RAZ WSZYSTKICH PRZEPRASZAM. NIE MAM ŻADNEGO WYTŁUMACZENIA.
MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE MACIE MI ZA ZŁE TEGO, ŻE DOPIERO TERAZ DODAŁAM ROZDZIAŁ
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA, TO DAJE MI MOTYWACJĘ DO DALSZEJ PRACY***

sobota, 1 marca 2014

ROZDZIAŁ 10

Następnego dnia wypożyczyliśmy samochód i udaliśmy się do jednej z wiosek. Tubylcy przywitali nas śpiewami i tańcami. Ja zostałem przed wejściem do jednej z małych glinianek, a Niall poszedł rozmawiać.
Po piętnastu minutach wyszedł i opowiedział mi całą historię...
"Pewnego dnia do tej wioski przyjechało pełno uzbrojonych ludzi z bronią. Wódz tego plemienia doskonale ich znał. Niejednokrotnie się pojawiali w okolic. Razem z nimi była kobieta, wyglądającą jak Mery. Uzbrojeni mężczyźni wparowali do tej glinianki i zaatakowali wodza. Żądali aby ten powiedział gdzie znajdą bezpieczną skrytkę. Wódz wybrał jednego człowieka z jego plemienia i powiedział mu żeby ich gdzieś zaprowadził. Niestety mężczyzna już nie wrócił. Wódz nie wiedział gdzie ich zaprowadził. Kolejnego dnia znaleźli tego człowieka zabitego niedaleko ich wioski."
Ta historia mną wstrząsnęła, kompletnie nie wiedzieliśmy co zrobić. Kiedy już mieliśmy wracać, wódz nas zatrzymał i zaoferował swoją pomoc. Powiedział nam rownież, że wie czym to porwanie może być spowodowane, ale że to historia na inny okres.
Na zajutrz wstaliśmy skoro świt. Niall już był ubrany. Koło mojego łóżka położył broń.
- Gdzie ty ją załatwiłeś. - powiedziałem ze zdziwieniem
- Opowiem ci w drodze. - po kilku minutach już jechaliśmy do plemienia, Niall zaczą mi opowiadać -   Pojechałem do Paryża w poszukiwaniu pracy, nic nie mogłem znaleźć. Na szczęścia pojawili się twoim rodzi...
- Znałeść moich rodziców? - przerwałem mu bezczelnie
- Tak, nawet za dobrze. Wracając... Pojawili się twoim rodzice. Wpadłem na nich przypadkowo, a właściwie ktoś im dał na mnie namiary. Przed przyjazdem do Franci miałem rożne szkolenia na agenta, ale to nieważne. Kiedy się już spotkaliśmy twoi rodzice dali mi propozycje pracy. Miałem was ochraniać...
- ... - mruknąłem
-  W tedy w kawiarni, pewnie twoja siostra ci nie opowiadała, wylałem na nią kawę. To było specjalnie. Chciałem się z wami jakoś poznać. Nawet na rękę mi było jak w tedy przerwałeś nam randkę. Mogłem szybciej Cię poznać. Twoi rodzice wiedzieli, że wam coś grozi. Miesiąc przed naszym spodkaniem, byli tutaj. Handlowali nielegalnie z porywaczami. Raz nie dotrzymali terminów i...
- Wiec o wszystkim wiedziałeś, że może się tak stać? - zapytałem, nie wiedziałe co mam już zrobic. Poczułem się zagubiony.
- Tak... - odpowiedział że spuszczoną głową.
- I nic nam nie powiedziałeś?
- Tak...
- Jak mogłeś nam to zrobić? Wiesz przez co ona teraz przechodzi? Mogłeś temu zapobiec. - zdenerwowałem się. Nie miałem ochoty patrzeć na blondyna
- To jest część planu. Ci handlarze, są najbardziej poszukiwanymi zbrodniarzami na całej Ziemi. To, że ją porwali bardzo nam pomogło. Na początku tej roboty nie wiedziałem, że się z wami tak zwiążę. Nie brałem tego na poważnie. Myślałem " kolejna łaska do chronienia, odstawie swój teatrzyk i bedzie ojej, a z jej bratem dam jakoś radę."
- Myślałeś, że to kolejna laska, ktora musisz bronić z przymusu?
- Tak, tak myślałem. Jednak zmieniło się to od razu po wylaniu na nią kawy. Zobaczyłem jej piękne oczy i... Się zakochałem. Nie chciałem tego pokazywać, ale nie mogłem tak żyć. Chciałem się zachowywać profesjonalnie, ale wyszło jak zwykle.
- Zatrzymaj ten piepszony samochód, nie mogę w to uwieżyć, że ja cie znam. Myślałem... Nawet nie wiem co myślałem - obudziło się we mnie uczucie nienawiści do blondyna. Niall zatrzymał się jak kazałem i powiedział, żebym nie robił nic głupiego. Poszedłem powrotem do "miasta". Miałem dość wszystkiego. O godzinie ósmej wieczorem ktoś zapukał do moich drzwi. Szybko otworzyłem i zobaczyłem... Niall'a.
- Wszystko sobie przemyślałem. - powiedziałem spokojnym tonem
- Ja też
- To może ja zacznę - nawet mi nie odpowiedział i juz mówiłem - ja rownież chciałem chronić swoją siostrę, ale nigdy mi to nie wychodziło. W czasie drogi do miasta zobaczyłem, że ty ja kochasz i nie zrobiłbym tego gdyby nie ona.
- Dziękuje, ale ja zdecydowałem, że kiedy się skończy to wszystko juz mnie nie zobaczycie...- zamurowało mnie. Wsiedliśy do samochodu. W czasie drogi do wioski nie odzwywaliśmy się do siebie. Cały czas myślałem o tym co Niall powiedział. Jak poczuje się Mery?
Nagle usłyszeliśmy strzał.
Byłem przerażony. Nigdy się tak nie czułem. To może się wydawać dziwne, ale ja chłopak, który odważył się uderzyć swoją siostrę, bałem się.  Blondyn od razu dodał gazu. Dojechaliśmy do jakiejś metalowej budki. Niall dał mi mały pistolet i pokazał jak go załadować. Wysiedliśmy i się rozeszlismy. Ja poszedłem z prawej, a on z lewej. Widziałem juz drzwi, kiedy straciłem przytomność...

***BARDZO WAS PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO. NIESTETY KOLEJNE ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CO TYDZIEŃ.
RÓWNIEŻ PRZEPRASZAM WAS ZA TO, ŻE NIE MA ZDJEĆ. JESTEM NA WSI I NIE WZIĘŁAM SOBIE KOMPUTERA I MUSZĘ PISAĆ NA TABLECIE.
ZACHĘCAM DO OBSERWOWANIA BLOGA I KOMENTOWANIA POSTOW***