Tumblr Mouse Cursors

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 12

Przytuliłem ją mocno do siebie. 
Po raz kolejny nie wiedziałem co mam robić. Lubiłem Niall'a, ale to co zrobił było okropne. Nie wiem czy ona mu to wybaczy.
- Wiesz jak trudno jest stracić osobę, którą na prawdę się kocha? - zapytała ochrypłym głosem
- Może... Oboje wiemy, straciliśmy rodziców - po chwili namysłu odpowiedziałem.
- No tak, przepraszam
- Nie, to nic - siedzieliśmy wpatrzeni w zachód słońca. Mery dalej była smutna...
~perspektywa Mery~
Jak on mógł mnie zostawić. Czy ja zrobiłam coś nie tak?
Kiedy Harry wrócił do swojego pokoju położyłam się na łóżku. Próbowałam zasnąć, ale za każdym razem śniły mi się koszmary. Gdyby Niall tu był... Chciałam o nim zapomnieć, ale nie potrafiłam.
Nie udało mi się zasnąć. Leżałam wpatrzona w wspólne zdjęcie. Jego oczy, jego włosy, jego uśmiech... były wspaniałe. Kochałam go... ale nie wiem czy on mnie. Gdyby mnie kochał... nie ważne.
Od jego wyjazdu minęło bardzo dużo czasu. Z dnia na dzień Niall'a było coraz mniej w moim życiu.  Udało mi się wrócić na studia i nie miałam czasu na namysły. Do domu wracałam koło ósmej wieczorem,  jadłam coś i szłam spać. Ta dzienna rutyna bardzo mnie denerwowała. Zycie Harrego nie było inne, ale był plus - przestał imprezować i wziął się za naukę.  Niedługo miał mieć testy na zakończenie szkoły... aż trudno uwierzyć, że ten czas tak szybko miną.
Ponieważ ciężko pracował postanowiłam zrobić  mu niespodziankę...
Zebrałam jego stary zespół (bez Niall'a oczywiście).
~perspektywa Harrego~
Na całe szczęście Mery już zdążyła zapomnieć o Niall'u... a może mi się tylko tak wydawało?
Tego dnia wróciłem wcześniej do domu. O dziwo był otwarty. Spiąłem się i wszedłem.  Ku mojemu
 zdziwieniu na kanapie siedział znajomy blondyn.
- Niall? - zapytałem, ale byłem przekonany, że to on. Blondyn odwrócił swoją głowę i spojrzał w moim kierunku.
- Tak. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - powiedział lekko zachrypniętym głosem
- Nie, tylko muszę ci coś powiedzieć. - chciałem zacząć, ale do domu weszła moja siostra. Ominęła Niall'a wzrokiem i poszła do siebie do pokoju.
- To co chcesz mi powiedzieć?
- Już nic. - chciałem mu wszystko wygarnąć, ale się powstrzymałem - Chyba musisz z nią porozmawiać?
- Tak, wiem. - odpowiedział i skierował się w stronę jej pokoju.
- Może poczekaj aż ona zejdzie. - nie chciałem żeby Mery się zesresowała. Byłem bardzo ostrożny, po tym co on jej zrobił. Nie rozumiem dlaczego wrócił.
Nagle Mery zeszła do kuchni, zrobiła sobie herbaty i trzymając gorący kubek, usiadła na kanapie. Zostawiłem ich samych.
~perspektywa Mery~
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej... chciałam wyjść i nigdy nie wrócić.
- Czego ode mnie oczekujesz? Że będzie jak dawniej? - zapytałam
- Nie, po prostu przyszedłem cię przeprosić. - z moich oczu popłynęły łzy
- Niall nie było cię przy mnie, kiedy potrzebowałem twojej opieki...
- Musiałem sobie wszystko poukładać... - nasza rozmowa była sucha, bez żadnych uczuć
- Okej - zagryzłam wargę - rozumiem. Dlaczego mnie nie uprzedziłeś. Wiesz jak ja się czułam. Myślałam, że... A z resztą... - zdenerwowałem się i zaczęły mi się trząść ręce. Gorąca herbata oblała moje palce i upuściłam kubek na ziemię.
- Wszystko dobrze? - blondyn zapytał z przerażeniem. Harry szybko zszedł do salonu i zaczął zbierać kawałki szkła.
- Mery, ja cię kocham. - z ust blondyna wydobyły się te słowa. Słyszałam je wiele razy, ale teraz poczułam coś innego niż do tond. Coś co mnie poruszyło, coś co dotarło w najgłębsze zakamarki mojego serca, coś co zmieniło moje myślenie. Rzuciłam się Niall'owi na szyję. Razem upadliśmy na miękki dywan. On lekko
musną mnie w usta.
- Obiecaj mi, że mnie nigdy nie zostawisz.
- Obiecuję... Już nigdy cię nie zostawię. - Niall powiedział to że spokojem. Harry tylko patrzył się na nas jak na nie wiadomo kogo. Byłam taka szczęśliwa. On wrócił...
Blondyn złapał mnie za rękę i poszliśmy do ogrodu. Było bardzo ciepło. Usiedliśmy na trawie. Niall zbliżał swe usta do moich. Kiedy się zetknęły było cudownie, na prawdę.
- Co robiłeś? - zapytałam go cicho
- Byłem w Irlandii... miałem parę spraw.
- Nie kłam Niall! Jakbyś załatwiał parę spraw powiedziałbyś mi o tym.
- Mery to nie rozmowa na teraz.  Porozmawiamy o tym jutro. Dobrze?
- Dobrze. - odpowiedziałam. Byłam bardzo ciekawa.
- A na razie muszę cię gdzieś zabrać. - wróciliśmy do domu założyłam kurtkę i wsiadłam do auta. Blondyn odpalił samochód i ruszyliśmy z piskiem opon. Jechaliśmy krętymi i wąskimi uliczkami Londynu. Czas mi się dłużył.
W końcu wyjechaliśmy z miasta i dotarliśmy na piękną łąkę. Wysiadłam z auta i poszłam przed siebie. Niall dobiegł do mnie.
- Co my tu robimy?
- Nie pytaj. Chodź lepiej. - po chwili marszu wyszliśmy na pobliski pagórek (tak mi się wydawało). Po drugiej stronie znajdowało się wielkie... urwisko.
- Niall, czy ty zwariowałeś?
- Spokojnie, zobacz nasz instruktor już idzie.
- O co chodzi, chcę wiedzieć.
- Będziemy skakać ze spadochronem.
- Zwariowałeś. Ty jesteś nienormalny. Na prawdę. Jak chcesz to sobie skacz ja tam nie skaczę. - z moich ust zaczęło lecieć miliony słów.- Kochasz mnie? Jeżeli tak to mi zaufaj i przestań się drzeć.
- Robię to tylko dla ciebie.
- Tak. No chodź tu wariatko. - chłopak przyciągną mnie do siebie i mocną objął. Następnie pocałował w czoło i zaczęliśmy się ubierać w te dziwne kombinezony.
ON JEST NIE NORMALNY!!!

 *** TAK WŁAŚNIE WYGLĄDA CZWARTEK RANO. PO PROSTU KOSZMAR ZE MNĄ. MAM NADZIEJĘ, ŻE TO OSTATNI RAZ.
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA***

wtorek, 15 kwietnia 2014

BARDZO WAS PRZEPRASZAM

Bardzo was przepraszam, że tak długo musicie czekać.  Nie będę owijać w bawełnę... po prostu mi się nie chciało,  ale też nie miałam weny. No cóż... mam nadzieję, że mi wybaczycie.  
Rozdział pojawi się w czwartek rano (teraz na pewno,  ale wiecie jak to jest z tym moim wyznaczaniem terminu).
Na zakończenie jeszcze raz Was przepraszam i proszę żebyście napisali mi w komentarzach czy chcecie wprowadzenie nowej postaci. 

niedziela, 16 marca 2014

ROZDZIAŁ 11

Powoli odzyskiwałem przytomność. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że siedzę na krześle, a koło mnie stoi jakiś człowiek z karabinem. Nagle usłyszałem przeraźliwy trzask. Trochę się przeląkłem. 
Do pomieszczenia weszła jakaś kobieta, a za nią mężczyźni trzymający Mery. Próbowałem wstać, ale mężczyzna obok mnie chwycił mnie za ramię. Im bardziej się wierciłem tym jego uścisk był mocniejszy.
Zastanawiało mnie to gdzie podział się Niall. Czy jego też chwycili? Jeżeli tak to już nie mamy szans na ucieczkę.
Zauważyłem jak małe, metalowe drzwi z boku uchylają się. Ktoś w szczelinę wsadził lufę od karabinu. Wycelował prosto w kobietę i strzelił. Na podłodze rozlała się wielka kałuża krwi. Wielcy mężczyźni od razu rzucili się na drzwi. Nie wiedziałem co się potem stało bo już nie wrócili.
Przez główne wejście wszedł Niall. Jak się ucieszyłem. On objął moja siostrę i położył ją na jakiejś ławce. Następnie podszedł do mnie i rozkleił mi ręce.
- Stary, jak ci dziękuję. - rzuciłem się na niego z uściskiem.
- Nie ma za co. Chodźmy do Mery. - Klepnął mnie w ramię, które wcześniej było uciskane. Ja tylko syknąłem z bólu i poszliśmy. Mery leżała na ławce nie przytomna. Z jej oczu spływały łzy, a jej twarz była umorusana szarymi plamami. Niall wziął ja na ręce i wyszliśmy z budynku. Moim oczom ukazało się pełno antyterrorystów, którzy zajęli się handlarzami.
Wsiedliśmy do auta. Tym razem ja prowadziłem, a Niall siedział z Mery na tylnych siedzeniach. Przeczesywał jej włos palcami.
Kiedy dojechaliśmy do hotelu, blondyn zadecydował, że musimy jak najszybciej wracać do Londynu, bo szpitale tutaj nie poradzą sobie. Spakowałem swoje rzeczy. Niall bardzo opiekował się moja siostro w czasie powrotu. Kiedy wysiedliśmy z samolotu od razu pojechaliśmy do najlepszego szpitala w mieście. Kiedy lekarze zobaczyli Mery powiedzieli mi, że to nie będzie łatwe. Miała wiele siniaków i a jej psychika bardzo się zmieniła. Nie była już sobą. Stała się słaba, do nikogo się nie odzywała.
Z dnia, na dzień znikała...
~perspektywa Niall'a~
Martwiłem się o Mery, ale nie mogłem dłużej zostać. Sprowadził bym jeszcze na nich wiecej niebezpieczeństw.
Po powrocie ze szpitala zacząłem się pakować. Opróżniłem komodę i spojrzałem na zdjęcie mojej dziewczyny. Dopakowałem go do torby. Wziąłem bagaż, zamknąłem drzwi od mieszkania i poszedłem do auta.
Kiedy przejeżdżałem obok ich domu łza polała mi się z oka. Musiałem to zrobić. Nie zważając na słowa Harrego, zostawiłem ją.
~perspektywa Harrego~
Martwiłem się o nią. Jeszcze od kilku dni Niall do niej nie przychodził. Czy on na prawdę wyjechał?
Moja siostra fizycznie czuła się już lepiej. Jej siniak poznikały, a jej oczy znowu zaczęły lśnić. Niestety dalej się nie odzwywała. Lekarze mieli już nic do roboty więc postanowili ją wypisać. Tego   dnia przyszedłem wcześniej do szpitala. Ona siedziała na łóżku, a w rękach trzymała telefon.
- Co chcesz zrobić? - zapytałem niepewnie. Nic mi nie odpowiedziała. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy do szamochodu. Akurat w radiu leciała nasza piosenka. Zdziwiłem się trochę.
W domu nie było za czysto. Nie dbałem o to.  Szybko ogarnąłem jej pokój i kuchnię.
- Wreszcie jesteś w domu - powiedziałem. Czułem się jakbym mówił sam do siebie. Ona patrzyła się tylko na ekran telefonu. Czy to coś miało znaczyć?
Następnego dnia odwiedziła nas Emily. Nic mi nie pomogła, a właściwie zdziałali tyle co ja.
Po trzech tygodniach od wyjścia ze szpitala czekała mnie miła niespodzianka. Kiedy siedziałem w salonie, Mery podeszła do mnie i powiedziała
- Kocham Cię - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Ja ciebie też - odpowiedziałem i wstałem żeby się przytulić. Ona jednak odsunęła się ode mnie.
- Wiesz może dlaczego nie ma Niall'a? - zapytała, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.  Po krótkiej chwili coś z siebie wydusiłem.
- Pojechał na kilka dni do Paryża, bo wyszły jakieś niejasności papierach.
- To dobrze, już się... - zaczęła coś mówić, ale nie skończyła, ponieważ do naszego domu weszła jej przyjaciółka. Tylko jej tu brakowało.
- Hej! Pozwól, że zabiorę twoja siostrę na spacer. - tu musiałem przyznać jej rację, to nie był zły pomysł.
- Tak, jasne. To ja wam nie przeszkadzam. - skierowaliśmy się w stronę schodów, ale Mery jeszcze dodała
- Ja nie chcę, przepraszam. Czy mogła bym pobyć trochę sama. Wszyscy się mną tak opiekującej, nie rozumiem dlaczego. Powinniście trochę odpocząć. Nie odbierzcie mnie źle, po prostu za bardzo się przejmujecie.
- Ale co ty opowiadasz. Nie ważne. Masz prowo odpoczecia od nas. - Brunetka powiedziała że sztucznym uśmiechem i wyszła z domu. Ja poszedłem do siebie.
***dwie godziny poźniej***
Siedziałem u siebie w pokoju, kiedy usłyszałem szlochanie. Szybko pobiegłem do pokoju Mery.
Na podłodze zobaczyłem wszystkie jej zdzjecia z Niall'em. Ona siedziała oparta o łóżko i trzymała misia, którego od niego dostała.
- On już nie wróci, prawda? - odwróciła się w moja stronę
- Nie wiem, nie wiem...

***JESZCZE RAZ WSZYSTKICH PRZEPRASZAM. NIE MAM ŻADNEGO WYTŁUMACZENIA.
MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE MACIE MI ZA ZŁE TEGO, ŻE DOPIERO TERAZ DODAŁAM ROZDZIAŁ
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA, TO DAJE MI MOTYWACJĘ DO DALSZEJ PRACY***

sobota, 1 marca 2014

ROZDZIAŁ 10

Następnego dnia wypożyczyliśmy samochód i udaliśmy się do jednej z wiosek. Tubylcy przywitali nas śpiewami i tańcami. Ja zostałem przed wejściem do jednej z małych glinianek, a Niall poszedł rozmawiać.
Po piętnastu minutach wyszedł i opowiedział mi całą historię...
"Pewnego dnia do tej wioski przyjechało pełno uzbrojonych ludzi z bronią. Wódz tego plemienia doskonale ich znał. Niejednokrotnie się pojawiali w okolic. Razem z nimi była kobieta, wyglądającą jak Mery. Uzbrojeni mężczyźni wparowali do tej glinianki i zaatakowali wodza. Żądali aby ten powiedział gdzie znajdą bezpieczną skrytkę. Wódz wybrał jednego człowieka z jego plemienia i powiedział mu żeby ich gdzieś zaprowadził. Niestety mężczyzna już nie wrócił. Wódz nie wiedział gdzie ich zaprowadził. Kolejnego dnia znaleźli tego człowieka zabitego niedaleko ich wioski."
Ta historia mną wstrząsnęła, kompletnie nie wiedzieliśmy co zrobić. Kiedy już mieliśmy wracać, wódz nas zatrzymał i zaoferował swoją pomoc. Powiedział nam rownież, że wie czym to porwanie może być spowodowane, ale że to historia na inny okres.
Na zajutrz wstaliśmy skoro świt. Niall już był ubrany. Koło mojego łóżka położył broń.
- Gdzie ty ją załatwiłeś. - powiedziałem ze zdziwieniem
- Opowiem ci w drodze. - po kilku minutach już jechaliśmy do plemienia, Niall zaczą mi opowiadać -   Pojechałem do Paryża w poszukiwaniu pracy, nic nie mogłem znaleźć. Na szczęścia pojawili się twoim rodzi...
- Znałeść moich rodziców? - przerwałem mu bezczelnie
- Tak, nawet za dobrze. Wracając... Pojawili się twoim rodzice. Wpadłem na nich przypadkowo, a właściwie ktoś im dał na mnie namiary. Przed przyjazdem do Franci miałem rożne szkolenia na agenta, ale to nieważne. Kiedy się już spotkaliśmy twoi rodzice dali mi propozycje pracy. Miałem was ochraniać...
- ... - mruknąłem
-  W tedy w kawiarni, pewnie twoja siostra ci nie opowiadała, wylałem na nią kawę. To było specjalnie. Chciałem się z wami jakoś poznać. Nawet na rękę mi było jak w tedy przerwałeś nam randkę. Mogłem szybciej Cię poznać. Twoi rodzice wiedzieli, że wam coś grozi. Miesiąc przed naszym spodkaniem, byli tutaj. Handlowali nielegalnie z porywaczami. Raz nie dotrzymali terminów i...
- Wiec o wszystkim wiedziałeś, że może się tak stać? - zapytałem, nie wiedziałe co mam już zrobic. Poczułem się zagubiony.
- Tak... - odpowiedział że spuszczoną głową.
- I nic nam nie powiedziałeś?
- Tak...
- Jak mogłeś nam to zrobić? Wiesz przez co ona teraz przechodzi? Mogłeś temu zapobiec. - zdenerwowałem się. Nie miałem ochoty patrzeć na blondyna
- To jest część planu. Ci handlarze, są najbardziej poszukiwanymi zbrodniarzami na całej Ziemi. To, że ją porwali bardzo nam pomogło. Na początku tej roboty nie wiedziałem, że się z wami tak zwiążę. Nie brałem tego na poważnie. Myślałem " kolejna łaska do chronienia, odstawie swój teatrzyk i bedzie ojej, a z jej bratem dam jakoś radę."
- Myślałeś, że to kolejna laska, ktora musisz bronić z przymusu?
- Tak, tak myślałem. Jednak zmieniło się to od razu po wylaniu na nią kawy. Zobaczyłem jej piękne oczy i... Się zakochałem. Nie chciałem tego pokazywać, ale nie mogłem tak żyć. Chciałem się zachowywać profesjonalnie, ale wyszło jak zwykle.
- Zatrzymaj ten piepszony samochód, nie mogę w to uwieżyć, że ja cie znam. Myślałem... Nawet nie wiem co myślałem - obudziło się we mnie uczucie nienawiści do blondyna. Niall zatrzymał się jak kazałem i powiedział, żebym nie robił nic głupiego. Poszedłem powrotem do "miasta". Miałem dość wszystkiego. O godzinie ósmej wieczorem ktoś zapukał do moich drzwi. Szybko otworzyłem i zobaczyłem... Niall'a.
- Wszystko sobie przemyślałem. - powiedziałem spokojnym tonem
- Ja też
- To może ja zacznę - nawet mi nie odpowiedział i juz mówiłem - ja rownież chciałem chronić swoją siostrę, ale nigdy mi to nie wychodziło. W czasie drogi do miasta zobaczyłem, że ty ja kochasz i nie zrobiłbym tego gdyby nie ona.
- Dziękuje, ale ja zdecydowałem, że kiedy się skończy to wszystko juz mnie nie zobaczycie...- zamurowało mnie. Wsiedliśy do samochodu. W czasie drogi do wioski nie odzwywaliśmy się do siebie. Cały czas myślałem o tym co Niall powiedział. Jak poczuje się Mery?
Nagle usłyszeliśmy strzał.
Byłem przerażony. Nigdy się tak nie czułem. To może się wydawać dziwne, ale ja chłopak, który odważył się uderzyć swoją siostrę, bałem się.  Blondyn od razu dodał gazu. Dojechaliśmy do jakiejś metalowej budki. Niall dał mi mały pistolet i pokazał jak go załadować. Wysiedliśmy i się rozeszlismy. Ja poszedłem z prawej, a on z lewej. Widziałem juz drzwi, kiedy straciłem przytomność...

***BARDZO WAS PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO. NIESTETY KOLEJNE ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CO TYDZIEŃ.
RÓWNIEŻ PRZEPRASZAM WAS ZA TO, ŻE NIE MA ZDJEĆ. JESTEM NA WSI I NIE WZIĘŁAM SOBIE KOMPUTERA I MUSZĘ PISAĆ NA TABLECIE.
ZACHĘCAM DO OBSERWOWANIA BLOGA I KOMENTOWANIA POSTOW***

sobota, 22 lutego 2014

ROZDZIAŁ 9

Nie mogłem zasnąć. Myślałem tylko o tym, że ktoś uderzył moją siostrę. Następnego dnia poszedłem znowu na policję. Tym razem nic nie mogli mi powiedzieć. W końcu odczekałem 24 godziny.
- Dzień dobry! Chciałbym zgłosić porwanie. - powiedziałem do pierwszego lepszego policjanta. Poszedłem za jednym i zacząłem wypełniać papiery. Nagle zadzwonił do mnie Niall.
- Gdzie jesteś stary? - zapytał chwiejnym głosem. Ja otworzyłem usta, ale blondyn nie dał mi dokończyć - nie ważne, szybko włącz wiadomości.
- Jestem na komendzie - powiedziałem
- Dobrze, nagram ci to. - dodał i rozłączył się. Od razu po wykonaniu zgłoszenia pojechałem do blondyna. Dzwoniłem chyba z piętnaście minut do jego drzwi. Nikt mi nie otworzył. Obszedłem dookoła dom i zauważyłem pokój Niall'a. Wziąłem szyszkę i zacząłem rzucać w jego okno, ale dalej nikt mi nie otworzył. Postanowiłem do niego zadzwonić.
- Kurwa! Gdzie ty jesteś człowieku? Miałem do ciebie przyjść.
- Spokojnie już ci idę otworzyć. - po chwili stania przed drzwiami blondyn mi otworzył. Zaprowadził mnie do swojej piwnicy. Miał tam utworzone małe studio nagraniowe i duży telewizor. Opowiedział mi, że tu chowa się przed rzeczywistością. Fajnie tam miał.
- To co miałeś mi pokazać? - zapytałem z ciekawością
- Przed południem przeglądałem różne kanały i natrafiłem na to. Patrz - zobaczyłem fragment wiadomości podpisany " Mamy potwierdzone informacje - porwano 20-letnią dziewczynę z Londynu". Przeraziłem się. Wybiegłem z domu Niall'a i poszedłem do domu. Blondyn przyszedł po mnie. Zobaczyłem jak w ręce trzymał torbę. Wyciągnął z niej jeden bilet samolotowy.
- Co to jest? - zapytałem
- Twój bilet. Lecimy do Afryki.
- Jak ty to załatwiłeś.
- Mam swoje sposoby - powiedział to z małym uśmieszkiem na twarzy i dodał - idź się spakuj.
- Jesteś najlepszy - skomplementowałem go. Musiałem się szybko uwinąć, bo samolot odlatywał już za półtorej godziny.
Ledwo zdążyliśmy na odprawę.
Ochroniarz nie chciał nas wpuścić ponieważ spóźniliśmy się pięć minut. Jak zwykle w takich sytuacjach się zdenerwowałem i zacząłem swoje przedstawienie, ale przypomniała mi się moja siostra i to jak się czuła tak się zachowywałem. Wrzuciłem na luz i zacząłem spokojną rozmowę.
W końcu nam się udało przekonać mięśniaka i przeszliśmy dalej. Usiedliśmy w samolocie i od razu zasnąłem. Obudziło mnie szturchanie Niall'a.
- Obudź się, już jesteśmy. - rozejrzałem się dookoła i ściągnąłem z siebie kocyk.
- Tak szybko? - zapytałem orientacyjnie i usłyszałem głos pilota - "Prosimy zapiąć pasy, za chwile lądujemy". Zapiąłem pasy i zrelaksowałem się. Nie lubię lądowania.
Wysiedliśmy i zabraliśmy swoje bagaże. Wyszliśmy z budynku lotniska i zobaczyłem całkiem inny świat.
Rozpadające się budynki zamiast drapaczy chmur, pełno ulicznych straganów.
Skierowaliśmy się w stronę jednego z lepiej wyglądających budynków. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do "recepcji". Niall zaczął coś mówić i po chwili trzymał w ręce dwa kluczyki. Wyjechaliśmy windą na drugie piętro i poszliśmy do swoich pokoi. Na szczęście ze sobą graniczyły. Przebrałem się w dres i poszedłem do pokoju blondyna. Usiadłem na jego łóżku i zaczęliśmy wspominać różne sytuacje związane z moją siostrą. Niall opowiedział mi o tym jak wylał na nią kawę, a ja mu o tym dlaczego musiała uciec z randki.
Nazajutrz wstaliśmy rano i udaliśmy sie do miejscowej policji. Niall o dziwo umiał się z nimi porozumieć.
Powiedzieli, że najprawdopodobniej wiedzą gdzie jest przetrzymywana Mary i porywacze mogą zażądać okupu. Miałem trochę zaoszczędzonej kasy, ale od jakiegoś czasu z niewiadomych przyczyn zaczęło jej przybywać.
Podowiadywaliśmy się jeszcze paru innych informacji od miejscowych ludzi i zaczęliśmy poszukiwania na własną rękę... Afryka była wielka i musieliśmy robić wszystko co w naszej mocy. Widziałem, że chłopak mojej siostry bardzo się przeją, z resztą ja też. Czułem co raz bardziej, że jesteśmy bliżej. Z każdym dniem presja czasu wzrastała, ale jeden z policjantów w Londyn powiedział - "To będzie wyścig z czasem"...
Raczej się nie mylił...

***DRODZY MOI MILI, WRACAM Z NOWYM ROZDZIAŁEM. ZACHĘCAM WAS DO KOMENTOWANIA (KAŻDY KOMENTARZ BĘDZIE MNIE MOTYWOWAŁ DO DALSZEJ PRACY,NAWET TE "ŹŁE") I OBSERWOWANIA***

piątek, 14 lutego 2014

ROZDZIAŁ 8

Rano wstałem wcześniej aby pobiegać. Zjadłem małe śniadanie, przebrałem się w dres i wybiegłem z domu do najbliższego parku. Na miejscu usiadłem na ławce, ponieważ trochę się zdyszałem. Obok mnie usiadły dwie nastolatki.
- Patrz... to jest Harry - jedna z nich wyszeptała do drugiej
- Przepraszamy, czy da nam pan autografy? - zapytały chórkiem. Trochę mnie to zdziwiło
- Jasne, jasne... - odpowiedziałem. Trochę mnie zamurowało.
- Dzięki - odpowiedziała jedna. Po tym zdareniu postanowiłem wrócić do domu. Zahaczyłem jeszcze o piekarnię. Kupiłem drożdżówkę dla siostry.
- Już jestem! - krzyknąłem, żeby ją powiadomić. Nikt mi nie odpowiedział. Poszedłem do jej pokoju. Na biurku zobaczyłem jej telefon. Trochę się zdziwiłem, że go zostawiła. Zawsze go zabierała. Postanowiłem zadzwonić do Niallera.
- Hejka! - krzyknąłem z radością
- Cześć! - odpowiedział i dodał - Co jest?
- Nic, tylko się pytam tak orientacyjnie czy moja siostra jest z tobą?
- Nie, a co się stało?
- No właśnie nie wiem. Dobra dzięki... - już chciałem się rozłączyć
- Czekaj, CO SIĘ STAŁO. Zaraz tam będę - zakochani. Trochę się zmartwiłem. Zadzwoniłem jeszcze do Emili, pomimo tego, że jej nienawidzę. Uważam, że jest głupia.
- Cześć! Jest moja siostra? - zapytałem od razu. Miałem nadzieję, że tu ją znajdę.
- Nie, a co?- standardowa odpowiedź
- Nie ważne. Dzięki. - rozłączyłem się bo usłyszałem dzwonek do drzwi. Już myślałem, że to Mary, ale to był Niall.
- I co? Wiesz gdzie jest? - zapytał pełen obaw. Widziałem, że się zdenerwował.
- Nie, nie wiem. Powinniśmy iść na policję?
- Jak się nie pojawi w ciągu 24 godzin, czy jakoś tak. - odpowiedział - ale ja mam to gdzieś. Nie zamierzam czekać. - i poszedł do samochodu
- Czekaj na mnie - krzyknąłem i ubrałem bluzę. Ruszyliśmy z piskiem opon. Pojechaliśmy do mojego "znajomego" John'a Wait'a. Miał dziwną minę jak weszliśmy do jego biura. Dziwnie się czułem siadając na przeciw gościa, który mnie kiedyś zamkną.
- Witam! Szczerze mówiąc nie wiem po co pan tu przyszedł?
- Uszczęśliwieni pana, tym razem nie chodzi o mnie. - powiedziałem  z dumą - podejrzewam, że moja siostra została porwana
- To bardzo poważne podejrzenie, czy odczekaliście 24 godziny? - zapytał rutynowo.
- Nie, ale bardzo się o nią martwimy - powiedział ze spokoje Niall. We mnie się zaczęło gotować
- W takim razie nie ma rozmowy, trzeba odczekać. Przykro mi. - myślałem, że o zabiję
- Dobrze dziękujemy - powiedział Niall i skierował się w stronę wyjścia. Ja zostałem i zacząłem awanturę.
- Posłuchaj mnie gnoju. Ja nie wiem jak ty byś zachowywał się w takiej sytuacji, ale ja jestem wkurwiony. Wam się nic nie chce robić. Moją siostrę porwali jacyś psychopaci, a ty gościu siedzisz na czterech literach i gapisz się jak gdyby nigdy nic. Wiesz co o tobie myślę... Jesteś dupkiem, nic cię nie interesuje tylko pieniądze - rozkręciłem się, ale Niall mi szybko przerwał
- Nie warto - powiedział i klepną mnie w ramię
- Proponuję się uspokoić bo to może się źle dla pana skończyć.
- Dobra, wychodzimy. Nic tu po nas - powiedział Niall że spuszczoną głową. Zbierało mu się na bek. Mi też nie było do śmiechu.
Pojechaliśmy z powrotem do domu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Przełączałem kanały bezsensu. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Niall zerwał się z krzesła i poszedł otworzyć. Okazało się, że to tylko chłopaki. Zayn usiadł koło mnie i powiedział
- Wszystko będzie dobrze...
- Wiem - powiedziałem z nadzieją
- Mam pomysł, zamówmy pizzę - krzyknął Lou. Ja zamyślony od razu się przestraszyłem. Na nic nie miałem ochoty. W myślach mówiłem "znajdę ją". To ona zawsze mnie pocieszała, dbała o mnie, a ja nie potrafiłem powiedzieć dziękuję. Życie jest "nie fair".
- Ej słuchajcie! - Liam otworzył mojego laptopa i mówił dalej - dziś rano przeglądałem różne stronki i natknąłem się na to - wpisał adres jakiejś strony - pisali, że przyjechali niedawno jacyś handlarze z Afryki i że są niebezpieczni. - już chciałem mu przyłożyć żeby się zamkną, ale nie chciałem spowodować kłótni.
- Tak Liam, ta informacja na pewno nam będzie potrzebna - powiedziałem z sarkazmem i poszedłem po jej telefon. Patrzyłem się w czarny ekran urządzenia prawie dwie godziny. Liczyłem na cud. W tym czasie Zayn'owi zachciało się sikać i poszedł do łazienki. Wrócił z małą karteczka w ręku. Szybko ją przejąłem i zacząłem czytać na głos.
" Harry, rodzice - Afryka, uważaj
                                   Mary"
O co chodziło? Czy to miał być jakiś szyfr? W mojej głowie krążyło pełno pustych wiadomości. Widziałem jej obraz, rodziców i to jak całuje się z Niall'em. Z mojego oka poleciała łza. wytarłem ją aby chłopaki nie zauważyli. Louis oparł swoja rękę na moim ramieniu.
Nagle telefon Mary zadzwonił. Wyświetlił się numer prywatny. Skierowałem swoją rękę w jego stronę, ale byłem za wolny. Wyprzedził mnie Niall. Powiedział, że ja zabiję człowieka, który dzwonił. Raczej się nie mylił.
Słyszałem co chwilę "mhy... tak...". Po kilku minutach rozmowy Niall dał na głośny.
- ... nic mi nie jest, ała - usłyszałem głos siostry
- Zostaw ją skurwysynie - krzyknąłem
- Znajdę cię, zobaczysz - powiedział blondyn ze łzami w oczach. Mary się rozłączyła.


***WIEM, ŻE KRÓTKI, ALE OBIECUJE SIĘ POPRAWIĆ. NASTĘPNE BĘDĄ DŁUŻSZE.
KOLEJNY WSTAWIĘ MOŻE JESZCZE DZISIAJ***

wtorek, 11 lutego 2014

ROZDZIAŁ 7

- Nie mogę w to uwieżyć - powiedziałem do chłopaków, stojąc przed wielkim budynkiem - to już dziś
- Strasznie szybko minęło - powiedział Louis z małym uśmiechem na twarzy
- Ja się trochę boję - dodał Niall i weszliśmy do środka. Była z nami moja siostra. Bardzo mi to pomogło.

Siedzieliśmy wszyscy w dużej sali z innymi uczestnikami. Niall powtarzał chwyty, a reszta słowa. Mary siedziała obok swojego chłopaka i mu przeszkadzała w graniu. Nagle do pomieszczenia wszedł pewien mężczyzna i powiedział:
- Zespół z numerem 3468 proszony jest na salę - od razu serce mi przyśpieszyło.
- Trzymam kciuki - powiedziała Mary i  dotknęła jeszcze lekko posiniaczonego oka. Niall podszedł do niej i pocałował ja w policzek.

Stanęliśmy przed tłumem ludzi. Blask reflektorów sprawił, że nie mogłem spojrzeć na jurorów, co ułatwiło mi sprawę.
- Jak się nazywacie? - zapytał miłym głosem Simon Cowell
- Jesteśmy One Direction - powiedzieliśmy chórkiem, a następnie przedstawiliśmy się po kolei. Po krótkiej rozmowie nadeszła chwil na, którą czekałem od dłuższego czasu...
Niall chwycił gitarę i zaczą grać naszą pierwszą piosenkę - Over Again
Kiedy śpiewałem swoją część wpadłem w trans. Nie mogłem przestać. Czułem, że dobrze zrobiliśmy, przychodząc tu.
- To było cudowne - powiedziała Sharon Osburne - wzruszyłam się... ale nie wiem czy to jest miejsce dla was. Trochę się zdziwiłem i już chciałem zapytać o co chodzi, ale Liam był szybszy.
- Dlaczego?
- Jesteście wspaniali, w to nie wątpię. O to chodzi. Na pewno dacie sobie sami radę, po tym co tu usłyszałam to wiem. Jestem na nie. - moje serce powoli zamieniało się w kamień. Popatrzyłem się na Mary wzrokiem zabójcy, a ona pomachała ręką. Miała chyba namyśli to żebym się nie przejmował. Resztę komentarzy brzmiało podobnie. Byłem rozczarowany. Nie tylko ja.
~ perspektywa Mary~
Nie wiedziałam jak pocieszyć chłopaków. Po naszym domu porozrzucane były pudełka po pizzy. Nie chciałam denerwować Harrego swoimi komentarzami, ale się odwarzyłam.
- Nie przyjmujcie się, tak miało być...
- Nie... Zawsze musisz coś takiego powiedzieć... "Tak musiało być albo nie twoja wina" czy coś w tym stylu. Nie znudziło ci się? - mój brat co raz bardziej mnie przerażał
- Jesteś okropny - nie wytrzymałam i z moich oczy popłynęły łzy. Pobiegłam do swojego pokoju. Zawsze to robiłam po kłótni z bratem czy czymś takim. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- To ja, Niall. Otwórz - nie miałam ochoty tego robić, ale...
- Ty też chcesz się na mnie wyżyć? - powiedziałam ochrypłym głosem
- Nie. Muszę cię gdzieś zabrać.
- Ale ja nie chcę. Zobacz jak ja wyglądam. Mam jeszcze tego piepszonego siniaka. Myślałam, że on się zmienił... - powiedziałam i wtuliłam się w ramiona blondyna. Było mi bardzo wygodnie. Siedzieliśmy tak dobre 10 minut. Nie chciałam żeby to się skończyło. Niall zawsze umiał mnie pocieszyć i rozśmieszyć.
- Nie przejmuj się nim, ja pogadam z Harrym.
- To nic nie da. Poczekaj, zaraz przyjdę. - pobiegłam na dół do Harrego i przytuliłam się do niego. Nad swoją głową usłyszałam
- Przepraszam... - to był dobry chłopak, tylko czasami nie panował nad emocjami. Wręczyła mu kopertę z napisem "idź się zabaw". Było w niej £100.

Po całym incydencie, przebrałam się, zakryłam siniaka drobnym makijażem i razem z Niall'em gdzieś poszłam. Byłam bardzo ciekawa gdzie, ale on nie wydusił z siebie nawet słówka. Prowadził mnie wąskimi uliczkami Londynu. W końcu doszliśmy na totalne odludzie. Była to łąka, płynęła przez nią mała rzeczka. Niall wyciągną z plecaka koc i usiedliśmy. Ja od razu zasnęłam, ale mój chłopak tego chyba nie zauważył i dalej gadał. Tak przynajmniej mi się wydaje.

Obudziłam się u siebie w pokoju. Nie wiedziałam jak. Zeszłym na dół i zobaczyłam pełno serpentyn i gości. "O co tu chodzi?" pomyślałam. Nagle uszłyszałam " niespodzianka" i dłużej się nie zastanawiałam. Kompletnie zapomniałam o tym, że mam urodziny. Podszedł do mnie Niall i wręczył mi małą torebkę. Nie chciałam jej otwierać więc położyłam ją na stole.
W tłumie gości zauważyłam Emilii. Przecisnęłam się przez ludzi i ona również dała mi małą torebkę. Zrobiłam z nią to samo co z poprzednią. Następnie zauważyłam chłopaków jak stają na podeście. Harry zaśpiewał mi "Happy Birthday", a ja się wzruszyłam. Zaczęli śpiewać piosenki.
Goście wyszli bardzo późno, ale o dziwo nie musiałam dużo sprzątać. Zostałam sama z Harrym.
Mój brat otworzył laptopa i
puścił jakiś film.
~perspektywa Harrego~
Następnego dnia umówiliśmy się razem z chłopakami w kawiarni. Musiałem chwilę na nich poczekać. Kiedy wreszcie byliśmy już wszyscy zaczęliśmy zamawiać.
- Przypomniało mi się jak ja pracowałem w kawiarni. - palną Niall
- Ty pracowałeś w kawiarni!? - zapytał ze zdziwieniem Liam
- Tak, ja pracowałem w kawiarni - odpowiedział z uśmiechem blondyn. W czasie ich rozmowy zobaczyłem grupę nastolatek, które przyciskały plakat z napisem "We Love One Direction" do szyby. Klepnąłem lekko Luisa, aby się odwrócił. Nie chciał uwierzyć. Szybko się zebraliśmy i wyszliśmy z kawiarnie. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Wyciągały karteczki i długopisy żebyśmy im dawali autografy. Czułem się niezręcznie. Kiedy skończyliśmy wróciłem do domu.
- Mary nie uwieżysz. Siedzimy sobie w kawiarni i patrzęsię, a tu grupa nastolatek przyciska plakat z napisem "We Love One Direction". No to my wychodzimy, a te dziewczyny zaczynają piszczeć i proszą nas o autografy. - zacząłem mówić na jednym wdechu.
- Widzisz, jeszcze nie raz tak będzie... - uśmiechnęła się do mnie

***NA POCZĄTEK DNIA MACIE ROZDZIAŁ, NIE BÓJCIE SIĘ KOMENTOWAĆ. NAPISZCIE CZY CHCECIE DŁUŻSZE***