Tumblr Mouse Cursors

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

ROZDZIAŁ 12

Przytuliłem ją mocno do siebie. 
Po raz kolejny nie wiedziałem co mam robić. Lubiłem Niall'a, ale to co zrobił było okropne. Nie wiem czy ona mu to wybaczy.
- Wiesz jak trudno jest stracić osobę, którą na prawdę się kocha? - zapytała ochrypłym głosem
- Może... Oboje wiemy, straciliśmy rodziców - po chwili namysłu odpowiedziałem.
- No tak, przepraszam
- Nie, to nic - siedzieliśmy wpatrzeni w zachód słońca. Mery dalej była smutna...
~perspektywa Mery~
Jak on mógł mnie zostawić. Czy ja zrobiłam coś nie tak?
Kiedy Harry wrócił do swojego pokoju położyłam się na łóżku. Próbowałam zasnąć, ale za każdym razem śniły mi się koszmary. Gdyby Niall tu był... Chciałam o nim zapomnieć, ale nie potrafiłam.
Nie udało mi się zasnąć. Leżałam wpatrzona w wspólne zdjęcie. Jego oczy, jego włosy, jego uśmiech... były wspaniałe. Kochałam go... ale nie wiem czy on mnie. Gdyby mnie kochał... nie ważne.
Od jego wyjazdu minęło bardzo dużo czasu. Z dnia na dzień Niall'a było coraz mniej w moim życiu.  Udało mi się wrócić na studia i nie miałam czasu na namysły. Do domu wracałam koło ósmej wieczorem,  jadłam coś i szłam spać. Ta dzienna rutyna bardzo mnie denerwowała. Zycie Harrego nie było inne, ale był plus - przestał imprezować i wziął się za naukę.  Niedługo miał mieć testy na zakończenie szkoły... aż trudno uwierzyć, że ten czas tak szybko miną.
Ponieważ ciężko pracował postanowiłam zrobić  mu niespodziankę...
Zebrałam jego stary zespół (bez Niall'a oczywiście).
~perspektywa Harrego~
Na całe szczęście Mery już zdążyła zapomnieć o Niall'u... a może mi się tylko tak wydawało?
Tego dnia wróciłem wcześniej do domu. O dziwo był otwarty. Spiąłem się i wszedłem.  Ku mojemu
 zdziwieniu na kanapie siedział znajomy blondyn.
- Niall? - zapytałem, ale byłem przekonany, że to on. Blondyn odwrócił swoją głowę i spojrzał w moim kierunku.
- Tak. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam. - powiedział lekko zachrypniętym głosem
- Nie, tylko muszę ci coś powiedzieć. - chciałem zacząć, ale do domu weszła moja siostra. Ominęła Niall'a wzrokiem i poszła do siebie do pokoju.
- To co chcesz mi powiedzieć?
- Już nic. - chciałem mu wszystko wygarnąć, ale się powstrzymałem - Chyba musisz z nią porozmawiać?
- Tak, wiem. - odpowiedział i skierował się w stronę jej pokoju.
- Może poczekaj aż ona zejdzie. - nie chciałem żeby Mery się zesresowała. Byłem bardzo ostrożny, po tym co on jej zrobił. Nie rozumiem dlaczego wrócił.
Nagle Mery zeszła do kuchni, zrobiła sobie herbaty i trzymając gorący kubek, usiadła na kanapie. Zostawiłem ich samych.
~perspektywa Mery~
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Z jednej strony byłam szczęśliwa, a z drugiej... chciałam wyjść i nigdy nie wrócić.
- Czego ode mnie oczekujesz? Że będzie jak dawniej? - zapytałam
- Nie, po prostu przyszedłem cię przeprosić. - z moich oczu popłynęły łzy
- Niall nie było cię przy mnie, kiedy potrzebowałem twojej opieki...
- Musiałem sobie wszystko poukładać... - nasza rozmowa była sucha, bez żadnych uczuć
- Okej - zagryzłam wargę - rozumiem. Dlaczego mnie nie uprzedziłeś. Wiesz jak ja się czułam. Myślałam, że... A z resztą... - zdenerwowałem się i zaczęły mi się trząść ręce. Gorąca herbata oblała moje palce i upuściłam kubek na ziemię.
- Wszystko dobrze? - blondyn zapytał z przerażeniem. Harry szybko zszedł do salonu i zaczął zbierać kawałki szkła.
- Mery, ja cię kocham. - z ust blondyna wydobyły się te słowa. Słyszałam je wiele razy, ale teraz poczułam coś innego niż do tond. Coś co mnie poruszyło, coś co dotarło w najgłębsze zakamarki mojego serca, coś co zmieniło moje myślenie. Rzuciłam się Niall'owi na szyję. Razem upadliśmy na miękki dywan. On lekko
musną mnie w usta.
- Obiecaj mi, że mnie nigdy nie zostawisz.
- Obiecuję... Już nigdy cię nie zostawię. - Niall powiedział to że spokojem. Harry tylko patrzył się na nas jak na nie wiadomo kogo. Byłam taka szczęśliwa. On wrócił...
Blondyn złapał mnie za rękę i poszliśmy do ogrodu. Było bardzo ciepło. Usiedliśmy na trawie. Niall zbliżał swe usta do moich. Kiedy się zetknęły było cudownie, na prawdę.
- Co robiłeś? - zapytałam go cicho
- Byłem w Irlandii... miałem parę spraw.
- Nie kłam Niall! Jakbyś załatwiał parę spraw powiedziałbyś mi o tym.
- Mery to nie rozmowa na teraz.  Porozmawiamy o tym jutro. Dobrze?
- Dobrze. - odpowiedziałam. Byłam bardzo ciekawa.
- A na razie muszę cię gdzieś zabrać. - wróciliśmy do domu założyłam kurtkę i wsiadłam do auta. Blondyn odpalił samochód i ruszyliśmy z piskiem opon. Jechaliśmy krętymi i wąskimi uliczkami Londynu. Czas mi się dłużył.
W końcu wyjechaliśmy z miasta i dotarliśmy na piękną łąkę. Wysiadłam z auta i poszłam przed siebie. Niall dobiegł do mnie.
- Co my tu robimy?
- Nie pytaj. Chodź lepiej. - po chwili marszu wyszliśmy na pobliski pagórek (tak mi się wydawało). Po drugiej stronie znajdowało się wielkie... urwisko.
- Niall, czy ty zwariowałeś?
- Spokojnie, zobacz nasz instruktor już idzie.
- O co chodzi, chcę wiedzieć.
- Będziemy skakać ze spadochronem.
- Zwariowałeś. Ty jesteś nienormalny. Na prawdę. Jak chcesz to sobie skacz ja tam nie skaczę. - z moich ust zaczęło lecieć miliony słów.- Kochasz mnie? Jeżeli tak to mi zaufaj i przestań się drzeć.
- Robię to tylko dla ciebie.
- Tak. No chodź tu wariatko. - chłopak przyciągną mnie do siebie i mocną objął. Następnie pocałował w czoło i zaczęliśmy się ubierać w te dziwne kombinezony.
ON JEST NIE NORMALNY!!!

 *** TAK WŁAŚNIE WYGLĄDA CZWARTEK RANO. PO PROSTU KOSZMAR ZE MNĄ. MAM NADZIEJĘ, ŻE TO OSTATNI RAZ.
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA***

wtorek, 15 kwietnia 2014

BARDZO WAS PRZEPRASZAM

Bardzo was przepraszam, że tak długo musicie czekać.  Nie będę owijać w bawełnę... po prostu mi się nie chciało,  ale też nie miałam weny. No cóż... mam nadzieję, że mi wybaczycie.  
Rozdział pojawi się w czwartek rano (teraz na pewno,  ale wiecie jak to jest z tym moim wyznaczaniem terminu).
Na zakończenie jeszcze raz Was przepraszam i proszę żebyście napisali mi w komentarzach czy chcecie wprowadzenie nowej postaci. 

niedziela, 16 marca 2014

ROZDZIAŁ 11

Powoli odzyskiwałem przytomność. Kiedy otworzyłem oczy, zobaczyłem, że siedzę na krześle, a koło mnie stoi jakiś człowiek z karabinem. Nagle usłyszałem przeraźliwy trzask. Trochę się przeląkłem. 
Do pomieszczenia weszła jakaś kobieta, a za nią mężczyźni trzymający Mery. Próbowałem wstać, ale mężczyzna obok mnie chwycił mnie za ramię. Im bardziej się wierciłem tym jego uścisk był mocniejszy.
Zastanawiało mnie to gdzie podział się Niall. Czy jego też chwycili? Jeżeli tak to już nie mamy szans na ucieczkę.
Zauważyłem jak małe, metalowe drzwi z boku uchylają się. Ktoś w szczelinę wsadził lufę od karabinu. Wycelował prosto w kobietę i strzelił. Na podłodze rozlała się wielka kałuża krwi. Wielcy mężczyźni od razu rzucili się na drzwi. Nie wiedziałem co się potem stało bo już nie wrócili.
Przez główne wejście wszedł Niall. Jak się ucieszyłem. On objął moja siostrę i położył ją na jakiejś ławce. Następnie podszedł do mnie i rozkleił mi ręce.
- Stary, jak ci dziękuję. - rzuciłem się na niego z uściskiem.
- Nie ma za co. Chodźmy do Mery. - Klepnął mnie w ramię, które wcześniej było uciskane. Ja tylko syknąłem z bólu i poszliśmy. Mery leżała na ławce nie przytomna. Z jej oczu spływały łzy, a jej twarz była umorusana szarymi plamami. Niall wziął ja na ręce i wyszliśmy z budynku. Moim oczom ukazało się pełno antyterrorystów, którzy zajęli się handlarzami.
Wsiedliśmy do auta. Tym razem ja prowadziłem, a Niall siedział z Mery na tylnych siedzeniach. Przeczesywał jej włos palcami.
Kiedy dojechaliśmy do hotelu, blondyn zadecydował, że musimy jak najszybciej wracać do Londynu, bo szpitale tutaj nie poradzą sobie. Spakowałem swoje rzeczy. Niall bardzo opiekował się moja siostro w czasie powrotu. Kiedy wysiedliśmy z samolotu od razu pojechaliśmy do najlepszego szpitala w mieście. Kiedy lekarze zobaczyli Mery powiedzieli mi, że to nie będzie łatwe. Miała wiele siniaków i a jej psychika bardzo się zmieniła. Nie była już sobą. Stała się słaba, do nikogo się nie odzywała.
Z dnia, na dzień znikała...
~perspektywa Niall'a~
Martwiłem się o Mery, ale nie mogłem dłużej zostać. Sprowadził bym jeszcze na nich wiecej niebezpieczeństw.
Po powrocie ze szpitala zacząłem się pakować. Opróżniłem komodę i spojrzałem na zdjęcie mojej dziewczyny. Dopakowałem go do torby. Wziąłem bagaż, zamknąłem drzwi od mieszkania i poszedłem do auta.
Kiedy przejeżdżałem obok ich domu łza polała mi się z oka. Musiałem to zrobić. Nie zważając na słowa Harrego, zostawiłem ją.
~perspektywa Harrego~
Martwiłem się o nią. Jeszcze od kilku dni Niall do niej nie przychodził. Czy on na prawdę wyjechał?
Moja siostra fizycznie czuła się już lepiej. Jej siniak poznikały, a jej oczy znowu zaczęły lśnić. Niestety dalej się nie odzwywała. Lekarze mieli już nic do roboty więc postanowili ją wypisać. Tego   dnia przyszedłem wcześniej do szpitala. Ona siedziała na łóżku, a w rękach trzymała telefon.
- Co chcesz zrobić? - zapytałem niepewnie. Nic mi nie odpowiedziała. Chwyciłem ją za rękę i poszliśmy do szamochodu. Akurat w radiu leciała nasza piosenka. Zdziwiłem się trochę.
W domu nie było za czysto. Nie dbałem o to.  Szybko ogarnąłem jej pokój i kuchnię.
- Wreszcie jesteś w domu - powiedziałem. Czułem się jakbym mówił sam do siebie. Ona patrzyła się tylko na ekran telefonu. Czy to coś miało znaczyć?
Następnego dnia odwiedziła nas Emily. Nic mi nie pomogła, a właściwie zdziałali tyle co ja.
Po trzech tygodniach od wyjścia ze szpitala czekała mnie miła niespodzianka. Kiedy siedziałem w salonie, Mery podeszła do mnie i powiedziała
- Kocham Cię - uśmiechnąłem się pod nosem.
- Ja ciebie też - odpowiedziałem i wstałem żeby się przytulić. Ona jednak odsunęła się ode mnie.
- Wiesz może dlaczego nie ma Niall'a? - zapytała, a ja nie wiedziałem co powiedzieć.  Po krótkiej chwili coś z siebie wydusiłem.
- Pojechał na kilka dni do Paryża, bo wyszły jakieś niejasności papierach.
- To dobrze, już się... - zaczęła coś mówić, ale nie skończyła, ponieważ do naszego domu weszła jej przyjaciółka. Tylko jej tu brakowało.
- Hej! Pozwól, że zabiorę twoja siostrę na spacer. - tu musiałem przyznać jej rację, to nie był zły pomysł.
- Tak, jasne. To ja wam nie przeszkadzam. - skierowaliśmy się w stronę schodów, ale Mery jeszcze dodała
- Ja nie chcę, przepraszam. Czy mogła bym pobyć trochę sama. Wszyscy się mną tak opiekującej, nie rozumiem dlaczego. Powinniście trochę odpocząć. Nie odbierzcie mnie źle, po prostu za bardzo się przejmujecie.
- Ale co ty opowiadasz. Nie ważne. Masz prowo odpoczecia od nas. - Brunetka powiedziała że sztucznym uśmiechem i wyszła z domu. Ja poszedłem do siebie.
***dwie godziny poźniej***
Siedziałem u siebie w pokoju, kiedy usłyszałem szlochanie. Szybko pobiegłem do pokoju Mery.
Na podłodze zobaczyłem wszystkie jej zdzjecia z Niall'em. Ona siedziała oparta o łóżko i trzymała misia, którego od niego dostała.
- On już nie wróci, prawda? - odwróciła się w moja stronę
- Nie wiem, nie wiem...

***JESZCZE RAZ WSZYSTKICH PRZEPRASZAM. NIE MAM ŻADNEGO WYTŁUMACZENIA.
MAM NADZIEJĘ, ŻE NIE MACIE MI ZA ZŁE TEGO, ŻE DOPIERO TERAZ DODAŁAM ROZDZIAŁ
ZACHĘCAM DO KOMENTOWANIA, TO DAJE MI MOTYWACJĘ DO DALSZEJ PRACY***

sobota, 1 marca 2014

ROZDZIAŁ 10

Następnego dnia wypożyczyliśmy samochód i udaliśmy się do jednej z wiosek. Tubylcy przywitali nas śpiewami i tańcami. Ja zostałem przed wejściem do jednej z małych glinianek, a Niall poszedł rozmawiać.
Po piętnastu minutach wyszedł i opowiedział mi całą historię...
"Pewnego dnia do tej wioski przyjechało pełno uzbrojonych ludzi z bronią. Wódz tego plemienia doskonale ich znał. Niejednokrotnie się pojawiali w okolic. Razem z nimi była kobieta, wyglądającą jak Mery. Uzbrojeni mężczyźni wparowali do tej glinianki i zaatakowali wodza. Żądali aby ten powiedział gdzie znajdą bezpieczną skrytkę. Wódz wybrał jednego człowieka z jego plemienia i powiedział mu żeby ich gdzieś zaprowadził. Niestety mężczyzna już nie wrócił. Wódz nie wiedział gdzie ich zaprowadził. Kolejnego dnia znaleźli tego człowieka zabitego niedaleko ich wioski."
Ta historia mną wstrząsnęła, kompletnie nie wiedzieliśmy co zrobić. Kiedy już mieliśmy wracać, wódz nas zatrzymał i zaoferował swoją pomoc. Powiedział nam rownież, że wie czym to porwanie może być spowodowane, ale że to historia na inny okres.
Na zajutrz wstaliśmy skoro świt. Niall już był ubrany. Koło mojego łóżka położył broń.
- Gdzie ty ją załatwiłeś. - powiedziałem ze zdziwieniem
- Opowiem ci w drodze. - po kilku minutach już jechaliśmy do plemienia, Niall zaczą mi opowiadać -   Pojechałem do Paryża w poszukiwaniu pracy, nic nie mogłem znaleźć. Na szczęścia pojawili się twoim rodzi...
- Znałeść moich rodziców? - przerwałem mu bezczelnie
- Tak, nawet za dobrze. Wracając... Pojawili się twoim rodzice. Wpadłem na nich przypadkowo, a właściwie ktoś im dał na mnie namiary. Przed przyjazdem do Franci miałem rożne szkolenia na agenta, ale to nieważne. Kiedy się już spotkaliśmy twoi rodzice dali mi propozycje pracy. Miałem was ochraniać...
- ... - mruknąłem
-  W tedy w kawiarni, pewnie twoja siostra ci nie opowiadała, wylałem na nią kawę. To było specjalnie. Chciałem się z wami jakoś poznać. Nawet na rękę mi było jak w tedy przerwałeś nam randkę. Mogłem szybciej Cię poznać. Twoi rodzice wiedzieli, że wam coś grozi. Miesiąc przed naszym spodkaniem, byli tutaj. Handlowali nielegalnie z porywaczami. Raz nie dotrzymali terminów i...
- Wiec o wszystkim wiedziałeś, że może się tak stać? - zapytałem, nie wiedziałe co mam już zrobic. Poczułem się zagubiony.
- Tak... - odpowiedział że spuszczoną głową.
- I nic nam nie powiedziałeś?
- Tak...
- Jak mogłeś nam to zrobić? Wiesz przez co ona teraz przechodzi? Mogłeś temu zapobiec. - zdenerwowałem się. Nie miałem ochoty patrzeć na blondyna
- To jest część planu. Ci handlarze, są najbardziej poszukiwanymi zbrodniarzami na całej Ziemi. To, że ją porwali bardzo nam pomogło. Na początku tej roboty nie wiedziałem, że się z wami tak zwiążę. Nie brałem tego na poważnie. Myślałem " kolejna łaska do chronienia, odstawie swój teatrzyk i bedzie ojej, a z jej bratem dam jakoś radę."
- Myślałeś, że to kolejna laska, ktora musisz bronić z przymusu?
- Tak, tak myślałem. Jednak zmieniło się to od razu po wylaniu na nią kawy. Zobaczyłem jej piękne oczy i... Się zakochałem. Nie chciałem tego pokazywać, ale nie mogłem tak żyć. Chciałem się zachowywać profesjonalnie, ale wyszło jak zwykle.
- Zatrzymaj ten piepszony samochód, nie mogę w to uwieżyć, że ja cie znam. Myślałem... Nawet nie wiem co myślałem - obudziło się we mnie uczucie nienawiści do blondyna. Niall zatrzymał się jak kazałem i powiedział, żebym nie robił nic głupiego. Poszedłem powrotem do "miasta". Miałem dość wszystkiego. O godzinie ósmej wieczorem ktoś zapukał do moich drzwi. Szybko otworzyłem i zobaczyłem... Niall'a.
- Wszystko sobie przemyślałem. - powiedziałem spokojnym tonem
- Ja też
- To może ja zacznę - nawet mi nie odpowiedział i juz mówiłem - ja rownież chciałem chronić swoją siostrę, ale nigdy mi to nie wychodziło. W czasie drogi do miasta zobaczyłem, że ty ja kochasz i nie zrobiłbym tego gdyby nie ona.
- Dziękuje, ale ja zdecydowałem, że kiedy się skończy to wszystko juz mnie nie zobaczycie...- zamurowało mnie. Wsiedliśy do samochodu. W czasie drogi do wioski nie odzwywaliśmy się do siebie. Cały czas myślałem o tym co Niall powiedział. Jak poczuje się Mery?
Nagle usłyszeliśmy strzał.
Byłem przerażony. Nigdy się tak nie czułem. To może się wydawać dziwne, ale ja chłopak, który odważył się uderzyć swoją siostrę, bałem się.  Blondyn od razu dodał gazu. Dojechaliśmy do jakiejś metalowej budki. Niall dał mi mały pistolet i pokazał jak go załadować. Wysiedliśmy i się rozeszlismy. Ja poszedłem z prawej, a on z lewej. Widziałem juz drzwi, kiedy straciłem przytomność...

***BARDZO WAS PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO. NIESTETY KOLEJNE ROZDZIAŁY BĘDĄ POJAWIAŁY SIĘ CO TYDZIEŃ.
RÓWNIEŻ PRZEPRASZAM WAS ZA TO, ŻE NIE MA ZDJEĆ. JESTEM NA WSI I NIE WZIĘŁAM SOBIE KOMPUTERA I MUSZĘ PISAĆ NA TABLECIE.
ZACHĘCAM DO OBSERWOWANIA BLOGA I KOMENTOWANIA POSTOW***

sobota, 22 lutego 2014

ROZDZIAŁ 9

Nie mogłem zasnąć. Myślałem tylko o tym, że ktoś uderzył moją siostrę. Następnego dnia poszedłem znowu na policję. Tym razem nic nie mogli mi powiedzieć. W końcu odczekałem 24 godziny.
- Dzień dobry! Chciałbym zgłosić porwanie. - powiedziałem do pierwszego lepszego policjanta. Poszedłem za jednym i zacząłem wypełniać papiery. Nagle zadzwonił do mnie Niall.
- Gdzie jesteś stary? - zapytał chwiejnym głosem. Ja otworzyłem usta, ale blondyn nie dał mi dokończyć - nie ważne, szybko włącz wiadomości.
- Jestem na komendzie - powiedziałem
- Dobrze, nagram ci to. - dodał i rozłączył się. Od razu po wykonaniu zgłoszenia pojechałem do blondyna. Dzwoniłem chyba z piętnaście minut do jego drzwi. Nikt mi nie otworzył. Obszedłem dookoła dom i zauważyłem pokój Niall'a. Wziąłem szyszkę i zacząłem rzucać w jego okno, ale dalej nikt mi nie otworzył. Postanowiłem do niego zadzwonić.
- Kurwa! Gdzie ty jesteś człowieku? Miałem do ciebie przyjść.
- Spokojnie już ci idę otworzyć. - po chwili stania przed drzwiami blondyn mi otworzył. Zaprowadził mnie do swojej piwnicy. Miał tam utworzone małe studio nagraniowe i duży telewizor. Opowiedział mi, że tu chowa się przed rzeczywistością. Fajnie tam miał.
- To co miałeś mi pokazać? - zapytałem z ciekawością
- Przed południem przeglądałem różne kanały i natrafiłem na to. Patrz - zobaczyłem fragment wiadomości podpisany " Mamy potwierdzone informacje - porwano 20-letnią dziewczynę z Londynu". Przeraziłem się. Wybiegłem z domu Niall'a i poszedłem do domu. Blondyn przyszedł po mnie. Zobaczyłem jak w ręce trzymał torbę. Wyciągnął z niej jeden bilet samolotowy.
- Co to jest? - zapytałem
- Twój bilet. Lecimy do Afryki.
- Jak ty to załatwiłeś.
- Mam swoje sposoby - powiedział to z małym uśmieszkiem na twarzy i dodał - idź się spakuj.
- Jesteś najlepszy - skomplementowałem go. Musiałem się szybko uwinąć, bo samolot odlatywał już za półtorej godziny.
Ledwo zdążyliśmy na odprawę.
Ochroniarz nie chciał nas wpuścić ponieważ spóźniliśmy się pięć minut. Jak zwykle w takich sytuacjach się zdenerwowałem i zacząłem swoje przedstawienie, ale przypomniała mi się moja siostra i to jak się czuła tak się zachowywałem. Wrzuciłem na luz i zacząłem spokojną rozmowę.
W końcu nam się udało przekonać mięśniaka i przeszliśmy dalej. Usiedliśmy w samolocie i od razu zasnąłem. Obudziło mnie szturchanie Niall'a.
- Obudź się, już jesteśmy. - rozejrzałem się dookoła i ściągnąłem z siebie kocyk.
- Tak szybko? - zapytałem orientacyjnie i usłyszałem głos pilota - "Prosimy zapiąć pasy, za chwile lądujemy". Zapiąłem pasy i zrelaksowałem się. Nie lubię lądowania.
Wysiedliśmy i zabraliśmy swoje bagaże. Wyszliśmy z budynku lotniska i zobaczyłem całkiem inny świat.
Rozpadające się budynki zamiast drapaczy chmur, pełno ulicznych straganów.
Skierowaliśmy się w stronę jednego z lepiej wyglądających budynków. Weszliśmy do środka i podeszliśmy do "recepcji". Niall zaczął coś mówić i po chwili trzymał w ręce dwa kluczyki. Wyjechaliśmy windą na drugie piętro i poszliśmy do swoich pokoi. Na szczęście ze sobą graniczyły. Przebrałem się w dres i poszedłem do pokoju blondyna. Usiadłem na jego łóżku i zaczęliśmy wspominać różne sytuacje związane z moją siostrą. Niall opowiedział mi o tym jak wylał na nią kawę, a ja mu o tym dlaczego musiała uciec z randki.
Nazajutrz wstaliśmy rano i udaliśmy sie do miejscowej policji. Niall o dziwo umiał się z nimi porozumieć.
Powiedzieli, że najprawdopodobniej wiedzą gdzie jest przetrzymywana Mary i porywacze mogą zażądać okupu. Miałem trochę zaoszczędzonej kasy, ale od jakiegoś czasu z niewiadomych przyczyn zaczęło jej przybywać.
Podowiadywaliśmy się jeszcze paru innych informacji od miejscowych ludzi i zaczęliśmy poszukiwania na własną rękę... Afryka była wielka i musieliśmy robić wszystko co w naszej mocy. Widziałem, że chłopak mojej siostry bardzo się przeją, z resztą ja też. Czułem co raz bardziej, że jesteśmy bliżej. Z każdym dniem presja czasu wzrastała, ale jeden z policjantów w Londyn powiedział - "To będzie wyścig z czasem"...
Raczej się nie mylił...

***DRODZY MOI MILI, WRACAM Z NOWYM ROZDZIAŁEM. ZACHĘCAM WAS DO KOMENTOWANIA (KAŻDY KOMENTARZ BĘDZIE MNIE MOTYWOWAŁ DO DALSZEJ PRACY,NAWET TE "ŹŁE") I OBSERWOWANIA***

piątek, 14 lutego 2014

ROZDZIAŁ 8

Rano wstałem wcześniej aby pobiegać. Zjadłem małe śniadanie, przebrałem się w dres i wybiegłem z domu do najbliższego parku. Na miejscu usiadłem na ławce, ponieważ trochę się zdyszałem. Obok mnie usiadły dwie nastolatki.
- Patrz... to jest Harry - jedna z nich wyszeptała do drugiej
- Przepraszamy, czy da nam pan autografy? - zapytały chórkiem. Trochę mnie to zdziwiło
- Jasne, jasne... - odpowiedziałem. Trochę mnie zamurowało.
- Dzięki - odpowiedziała jedna. Po tym zdareniu postanowiłem wrócić do domu. Zahaczyłem jeszcze o piekarnię. Kupiłem drożdżówkę dla siostry.
- Już jestem! - krzyknąłem, żeby ją powiadomić. Nikt mi nie odpowiedział. Poszedłem do jej pokoju. Na biurku zobaczyłem jej telefon. Trochę się zdziwiłem, że go zostawiła. Zawsze go zabierała. Postanowiłem zadzwonić do Niallera.
- Hejka! - krzyknąłem z radością
- Cześć! - odpowiedział i dodał - Co jest?
- Nic, tylko się pytam tak orientacyjnie czy moja siostra jest z tobą?
- Nie, a co się stało?
- No właśnie nie wiem. Dobra dzięki... - już chciałem się rozłączyć
- Czekaj, CO SIĘ STAŁO. Zaraz tam będę - zakochani. Trochę się zmartwiłem. Zadzwoniłem jeszcze do Emili, pomimo tego, że jej nienawidzę. Uważam, że jest głupia.
- Cześć! Jest moja siostra? - zapytałem od razu. Miałem nadzieję, że tu ją znajdę.
- Nie, a co?- standardowa odpowiedź
- Nie ważne. Dzięki. - rozłączyłem się bo usłyszałem dzwonek do drzwi. Już myślałem, że to Mary, ale to był Niall.
- I co? Wiesz gdzie jest? - zapytał pełen obaw. Widziałem, że się zdenerwował.
- Nie, nie wiem. Powinniśmy iść na policję?
- Jak się nie pojawi w ciągu 24 godzin, czy jakoś tak. - odpowiedział - ale ja mam to gdzieś. Nie zamierzam czekać. - i poszedł do samochodu
- Czekaj na mnie - krzyknąłem i ubrałem bluzę. Ruszyliśmy z piskiem opon. Pojechaliśmy do mojego "znajomego" John'a Wait'a. Miał dziwną minę jak weszliśmy do jego biura. Dziwnie się czułem siadając na przeciw gościa, który mnie kiedyś zamkną.
- Witam! Szczerze mówiąc nie wiem po co pan tu przyszedł?
- Uszczęśliwieni pana, tym razem nie chodzi o mnie. - powiedziałem  z dumą - podejrzewam, że moja siostra została porwana
- To bardzo poważne podejrzenie, czy odczekaliście 24 godziny? - zapytał rutynowo.
- Nie, ale bardzo się o nią martwimy - powiedział ze spokoje Niall. We mnie się zaczęło gotować
- W takim razie nie ma rozmowy, trzeba odczekać. Przykro mi. - myślałem, że o zabiję
- Dobrze dziękujemy - powiedział Niall i skierował się w stronę wyjścia. Ja zostałem i zacząłem awanturę.
- Posłuchaj mnie gnoju. Ja nie wiem jak ty byś zachowywał się w takiej sytuacji, ale ja jestem wkurwiony. Wam się nic nie chce robić. Moją siostrę porwali jacyś psychopaci, a ty gościu siedzisz na czterech literach i gapisz się jak gdyby nigdy nic. Wiesz co o tobie myślę... Jesteś dupkiem, nic cię nie interesuje tylko pieniądze - rozkręciłem się, ale Niall mi szybko przerwał
- Nie warto - powiedział i klepną mnie w ramię
- Proponuję się uspokoić bo to może się źle dla pana skończyć.
- Dobra, wychodzimy. Nic tu po nas - powiedział Niall że spuszczoną głową. Zbierało mu się na bek. Mi też nie było do śmiechu.
Pojechaliśmy z powrotem do domu. Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Przełączałem kanały bezsensu. Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Niall zerwał się z krzesła i poszedł otworzyć. Okazało się, że to tylko chłopaki. Zayn usiadł koło mnie i powiedział
- Wszystko będzie dobrze...
- Wiem - powiedziałem z nadzieją
- Mam pomysł, zamówmy pizzę - krzyknął Lou. Ja zamyślony od razu się przestraszyłem. Na nic nie miałem ochoty. W myślach mówiłem "znajdę ją". To ona zawsze mnie pocieszała, dbała o mnie, a ja nie potrafiłem powiedzieć dziękuję. Życie jest "nie fair".
- Ej słuchajcie! - Liam otworzył mojego laptopa i mówił dalej - dziś rano przeglądałem różne stronki i natknąłem się na to - wpisał adres jakiejś strony - pisali, że przyjechali niedawno jacyś handlarze z Afryki i że są niebezpieczni. - już chciałem mu przyłożyć żeby się zamkną, ale nie chciałem spowodować kłótni.
- Tak Liam, ta informacja na pewno nam będzie potrzebna - powiedziałem z sarkazmem i poszedłem po jej telefon. Patrzyłem się w czarny ekran urządzenia prawie dwie godziny. Liczyłem na cud. W tym czasie Zayn'owi zachciało się sikać i poszedł do łazienki. Wrócił z małą karteczka w ręku. Szybko ją przejąłem i zacząłem czytać na głos.
" Harry, rodzice - Afryka, uważaj
                                   Mary"
O co chodziło? Czy to miał być jakiś szyfr? W mojej głowie krążyło pełno pustych wiadomości. Widziałem jej obraz, rodziców i to jak całuje się z Niall'em. Z mojego oka poleciała łza. wytarłem ją aby chłopaki nie zauważyli. Louis oparł swoja rękę na moim ramieniu.
Nagle telefon Mary zadzwonił. Wyświetlił się numer prywatny. Skierowałem swoją rękę w jego stronę, ale byłem za wolny. Wyprzedził mnie Niall. Powiedział, że ja zabiję człowieka, który dzwonił. Raczej się nie mylił.
Słyszałem co chwilę "mhy... tak...". Po kilku minutach rozmowy Niall dał na głośny.
- ... nic mi nie jest, ała - usłyszałem głos siostry
- Zostaw ją skurwysynie - krzyknąłem
- Znajdę cię, zobaczysz - powiedział blondyn ze łzami w oczach. Mary się rozłączyła.


***WIEM, ŻE KRÓTKI, ALE OBIECUJE SIĘ POPRAWIĆ. NASTĘPNE BĘDĄ DŁUŻSZE.
KOLEJNY WSTAWIĘ MOŻE JESZCZE DZISIAJ***

wtorek, 11 lutego 2014

ROZDZIAŁ 7

- Nie mogę w to uwieżyć - powiedziałem do chłopaków, stojąc przed wielkim budynkiem - to już dziś
- Strasznie szybko minęło - powiedział Louis z małym uśmiechem na twarzy
- Ja się trochę boję - dodał Niall i weszliśmy do środka. Była z nami moja siostra. Bardzo mi to pomogło.

Siedzieliśmy wszyscy w dużej sali z innymi uczestnikami. Niall powtarzał chwyty, a reszta słowa. Mary siedziała obok swojego chłopaka i mu przeszkadzała w graniu. Nagle do pomieszczenia wszedł pewien mężczyzna i powiedział:
- Zespół z numerem 3468 proszony jest na salę - od razu serce mi przyśpieszyło.
- Trzymam kciuki - powiedziała Mary i  dotknęła jeszcze lekko posiniaczonego oka. Niall podszedł do niej i pocałował ja w policzek.

Stanęliśmy przed tłumem ludzi. Blask reflektorów sprawił, że nie mogłem spojrzeć na jurorów, co ułatwiło mi sprawę.
- Jak się nazywacie? - zapytał miłym głosem Simon Cowell
- Jesteśmy One Direction - powiedzieliśmy chórkiem, a następnie przedstawiliśmy się po kolei. Po krótkiej rozmowie nadeszła chwil na, którą czekałem od dłuższego czasu...
Niall chwycił gitarę i zaczą grać naszą pierwszą piosenkę - Over Again
Kiedy śpiewałem swoją część wpadłem w trans. Nie mogłem przestać. Czułem, że dobrze zrobiliśmy, przychodząc tu.
- To było cudowne - powiedziała Sharon Osburne - wzruszyłam się... ale nie wiem czy to jest miejsce dla was. Trochę się zdziwiłem i już chciałem zapytać o co chodzi, ale Liam był szybszy.
- Dlaczego?
- Jesteście wspaniali, w to nie wątpię. O to chodzi. Na pewno dacie sobie sami radę, po tym co tu usłyszałam to wiem. Jestem na nie. - moje serce powoli zamieniało się w kamień. Popatrzyłem się na Mary wzrokiem zabójcy, a ona pomachała ręką. Miała chyba namyśli to żebym się nie przejmował. Resztę komentarzy brzmiało podobnie. Byłem rozczarowany. Nie tylko ja.
~ perspektywa Mary~
Nie wiedziałam jak pocieszyć chłopaków. Po naszym domu porozrzucane były pudełka po pizzy. Nie chciałam denerwować Harrego swoimi komentarzami, ale się odwarzyłam.
- Nie przyjmujcie się, tak miało być...
- Nie... Zawsze musisz coś takiego powiedzieć... "Tak musiało być albo nie twoja wina" czy coś w tym stylu. Nie znudziło ci się? - mój brat co raz bardziej mnie przerażał
- Jesteś okropny - nie wytrzymałam i z moich oczy popłynęły łzy. Pobiegłam do swojego pokoju. Zawsze to robiłam po kłótni z bratem czy czymś takim. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi.
- To ja, Niall. Otwórz - nie miałam ochoty tego robić, ale...
- Ty też chcesz się na mnie wyżyć? - powiedziałam ochrypłym głosem
- Nie. Muszę cię gdzieś zabrać.
- Ale ja nie chcę. Zobacz jak ja wyglądam. Mam jeszcze tego piepszonego siniaka. Myślałam, że on się zmienił... - powiedziałam i wtuliłam się w ramiona blondyna. Było mi bardzo wygodnie. Siedzieliśmy tak dobre 10 minut. Nie chciałam żeby to się skończyło. Niall zawsze umiał mnie pocieszyć i rozśmieszyć.
- Nie przejmuj się nim, ja pogadam z Harrym.
- To nic nie da. Poczekaj, zaraz przyjdę. - pobiegłam na dół do Harrego i przytuliłam się do niego. Nad swoją głową usłyszałam
- Przepraszam... - to był dobry chłopak, tylko czasami nie panował nad emocjami. Wręczyła mu kopertę z napisem "idź się zabaw". Było w niej £100.

Po całym incydencie, przebrałam się, zakryłam siniaka drobnym makijażem i razem z Niall'em gdzieś poszłam. Byłam bardzo ciekawa gdzie, ale on nie wydusił z siebie nawet słówka. Prowadził mnie wąskimi uliczkami Londynu. W końcu doszliśmy na totalne odludzie. Była to łąka, płynęła przez nią mała rzeczka. Niall wyciągną z plecaka koc i usiedliśmy. Ja od razu zasnęłam, ale mój chłopak tego chyba nie zauważył i dalej gadał. Tak przynajmniej mi się wydaje.

Obudziłam się u siebie w pokoju. Nie wiedziałam jak. Zeszłym na dół i zobaczyłam pełno serpentyn i gości. "O co tu chodzi?" pomyślałam. Nagle uszłyszałam " niespodzianka" i dłużej się nie zastanawiałam. Kompletnie zapomniałam o tym, że mam urodziny. Podszedł do mnie Niall i wręczył mi małą torebkę. Nie chciałam jej otwierać więc położyłam ją na stole.
W tłumie gości zauważyłam Emilii. Przecisnęłam się przez ludzi i ona również dała mi małą torebkę. Zrobiłam z nią to samo co z poprzednią. Następnie zauważyłam chłopaków jak stają na podeście. Harry zaśpiewał mi "Happy Birthday", a ja się wzruszyłam. Zaczęli śpiewać piosenki.
Goście wyszli bardzo późno, ale o dziwo nie musiałam dużo sprzątać. Zostałam sama z Harrym.
Mój brat otworzył laptopa i
puścił jakiś film.
~perspektywa Harrego~
Następnego dnia umówiliśmy się razem z chłopakami w kawiarni. Musiałem chwilę na nich poczekać. Kiedy wreszcie byliśmy już wszyscy zaczęliśmy zamawiać.
- Przypomniało mi się jak ja pracowałem w kawiarni. - palną Niall
- Ty pracowałeś w kawiarni!? - zapytał ze zdziwieniem Liam
- Tak, ja pracowałem w kawiarni - odpowiedział z uśmiechem blondyn. W czasie ich rozmowy zobaczyłem grupę nastolatek, które przyciskały plakat z napisem "We Love One Direction" do szyby. Klepnąłem lekko Luisa, aby się odwrócił. Nie chciał uwierzyć. Szybko się zebraliśmy i wyszliśmy z kawiarnie. Dziewczyny zaczęły piszczeć. Wyciągały karteczki i długopisy żebyśmy im dawali autografy. Czułem się niezręcznie. Kiedy skończyliśmy wróciłem do domu.
- Mary nie uwieżysz. Siedzimy sobie w kawiarni i patrzęsię, a tu grupa nastolatek przyciska plakat z napisem "We Love One Direction". No to my wychodzimy, a te dziewczyny zaczynają piszczeć i proszą nas o autografy. - zacząłem mówić na jednym wdechu.
- Widzisz, jeszcze nie raz tak będzie... - uśmiechnęła się do mnie

***NA POCZĄTEK DNIA MACIE ROZDZIAŁ, NIE BÓJCIE SIĘ KOMENTOWAĆ. NAPISZCIE CZY CHCECIE DŁUŻSZE***

niedziela, 9 lutego 2014

ROZDZIAŁ 6

Przed występem w programie Harry postanowił zrobić imprezkę. Nie chciałam się wtrącać i tego wieczoru zostałam na noc u Emili. Około godziny trzeciej nad ranem ktoś zapukał do drzwi. Emili poszła otworzyć.
Trochę się zdziwiłam, kto to może być. Okazało się, że to tylko dostawca pizzy. Trochę się spóźnił. Zamawiałyśmy ją o ósmej wieczorem. No cóż. Szybko ją zjadłyśmy. 
Po posiłku poszłam do łóżka. Niestety mój brat nie dał mi zasnąć. Zadzwonił do mnie.
- Mary! Musisz tu przyjechać. - krzykną do telefonu. Ja trochę zaspana, ubrałam się i zamówiłam taksówkę. Udało mi się nie obudzić Emili. 
Podczas drogi nie myślałam o tym dlaczego wracam. Marzyłam tylko o tym żeby się położyć. Czułam jak moje powieki robiły się coraz cięższe i cięższe. Nawet nie zauważyłam, kiedy dojechałam do domu. Obudziłam się na kanapie. Patrzyło się na mnie pełno ludzi, a w sród nich był mój znajomy z Paryża. Przetarłam oczy, aby się upewnić czy niec nie pomyliłam. To był on. Jego głebokie błekitne oczy... nie dało się ich zapomnieć. Szybko usiadłam i tłok wokół mnie znikną. Został tylko Niall.
- Co ty tu robisz? - zapytałam. Chciałam się do niego przytulić, ale coś mnie pochamowało.
- Przyjechałem nareszcie. - nie mogłam w to uwierzyć - udało mi się. Od twojej koleżanki dowiedziałem się gdzie mieszkasz. Niestety cię nie zastałem. Twój brat zaprosił mnie na imprezkę. 
- Super śpiewasz - usłyszałam głos dziewczyny, która już wychodziła
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytałam i uśmiechnęłam się do niego
- Nie, po prostu graliśmy w karaoke. - odpowiedział nieśmiało
- Pogramy jeszcze raz? - zapytałam
- Ja też chcę i chłopaki też - usłyszałam głos Harrego dobiegający z kuchni - jakoś musimy się przygotować, w końcu to już za tydzień.
Zaczęliśmy śpiewać jakieś wolne piosenki. Potem Zayn stwierdził, że są za nudne i trochę przyśpieszyliśmy. 
Świetnie się bawiłam. Musiałam się napić, a reszta (Niall, Harry, Louis, Liam i Zayn) dalej śpiewała. Dobrze się dogadywali.
Przed ostatnią piosenką powiedziałam tak dla żartów, żeby Niall z nimi wystąpił w X faktorze. Oni chyba wzieli to na poważnie. Potem okazało się, że blondyn potrafi grać na gitarze. Chłopaki zaczęli wymyślać kolejne piosenki. Szło im fantastycznie, dlatego wszyscy zostali u nas na noc.

Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie. Postanowiłam zrobić śniadanie. W całym domu rozchodził sie piękny zapach naleśników. Kiedy powstawali, rzucili się na nie jak zwierzęta. Też chciałam spróbować mojego dzieła, ale nie dostałam się do niego. Życie.
Po śniadanku poszłam na spacer. Był piekny dzień. W parku usiadłam na ławeczce. Przysiadł się do mnie Niall. 
- Bardzo cię przepraszam, że w tedy sobie poszłam - zaczęłam, a on objął mnie ręką.
- Nie ma sprawy. 
- A tak właściwie gdzie chciałeś mnie zabrać? - zapytałam
- To jest moja sprawa - odpowiedział i uśmiechną się do mnie - kiedyś się dowiesz
- Mam taką nadzieję - wstałam z ławeczki i zaczęłam kierować się w stronę domu - idziesz?
- Tak, poczekaj - podbiegł do mnie i chwycił za brodę. Skierował moje oczy na jego i przybliżył swoje usta do moich. Pocałowaliśmy się. Przeżywałam to jakbym... nie wiem sama. Wiem, że zabrzmi to dziwnie, ale to był mój pierwszy pocałunek. Następnie chwycił mnie za rękę i dalej ruszyliśmy.
- Nigdy nie przypuszczałam, że ktoś mnie pokocha - powiedziałam pod nosem, ale on to usłyszał
- Ja też nie - uśmiechnął się - bardzo ci dziękuję
- Ale za co - otworzyłam szerzej oczy
- No za to, że zaproponowałaś, żebym wystąpił razem z chłopakami.
- Daj spokój
~perspektywa Harrego~
Do naszego występu został tylko jeden dzień. Bardzo się stresowałem. 
" A jak odpadniemy od razu?, a jak zapomnę tekstu?..." tylko o tym myślałem.
Mary próbowała mnie uspokajać, ale to i tak nie pomogło. Tylko zrobiłem jej krzywdę. Nie mogłem się powstrzymać i ją uderzyłem. Ja nie wiem co się ze mną dzieje. 
Pobiegła do swojego pokoju, a za nią Niall. 
- Harry, opanuj się -powiedział do mnie wychodząc po schodach
- Ja nie chciałem...
O szóstej wieczorem moja siostra przyszła do mnie do pokoju. Miała podbite oko.
- Przep...
- Zamknij się i mnie posłuchaj - przerwałami - nie oczekuję, żebyś mnie pokochał. Możesz również nazywać mnie jak chcesz. To twoja sprawa. Ale jeżeli zamierzasz mnie bić to możesz się z tąd wyprowadzić. Ja tolerowałam wszystko do tej pory, ale to się zmieniło. Harry musisz nad sobą panować. Jesteś dorosły. Co się stanie jak mnie zabraknie? - było mi bardzo głupio, ale wstydziłem się ją przeprosić. Jednak zebrałem się i to zrobiłem.
- Nie wiem co się ze mną stało. Przepraszam cię. - spuściłem wzrok i przytuliłem się do niej
- Już dobrze smarkaczu, nic mi nie będzie - ona zaczęła przeczesywać moje włosy palcami...


*** BARDZO PRZEPRASZAM, ŻE TAK DŁUGO, ALE BYŁAM ZA GRANICĄ I NIE MIAŁAM DOSTĘPU DO INTERNETU. NASTĘPNYM RAZEM WAS O CZYMŚ TAKIM POINFORMUJĘ***


czwartek, 30 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 5

Nawet nie wiem dlaczego. Prawie go nie znałam, ale jednak za nim tęskniłam. 
***tydzień później***
Harremu zostały jeszcze dwie godziny prac społecznych. Postanowiłam mu pomóc. 
Przez ten okres bardzo się zmieniliśmy i zbliżyliśmy, ale nasze relacje dalej były suche. Kiedy tak zamiataliśmy ulicę, moj brat zaczą nucić pod nosem. To nucenie przerodziło się w śpiewanie. Chyba nie był do końca świadomy. Cały czas zajęty. 
Po pracy pojechaliśmy na lody. 
Usiedliśmy przy stoliku i otworzyłam menu. Harry powiedział żebym mu coś wybrała. Schowałam się za kartą i zaczęłam przeglądać. Kiedy ją zamknęłam, Harrego nie było na miejscu. Pomyślałam, że pewnie poszedł do toalety. Czekałam na niego. W końcu przyszedł kelner. Złożyłam zamówienie i zadzwoniłam do brata. Musiał wyłączyć telefon. Zaczėłam się o niego martwić.
~perspektywa Harrego~
W ostatnim czasie bardzo się polubiliśmy, ale musiałem od niej odpocząć. Wyłączyłem telefon i poszedłem do domu Liama.
- Hej! - drzwi otworzył Zayn
- Stary ile można czekać? - zapytał i chwycił mnie za ramię - wszyscy już są
- No sorry! 
Ściągnąłem kurtkę i wszedłem do domu. Louis i Liam siedzieli z kartką na stole i myśleli nad tekstem piosenki. Pomogliśmy im. Było przy tym dużo śmiechu i głupich zachować. W końcu wszyscy się skupiliśmy i zaczęliśmy śpiewać. Na początku czułem się nie swojo, ale gdy zobaczyłem, że chłopaki też się zaangażowali to byłem szczęśliwy.
~perspektywa Mary~
Dzwoniłam do Harrego z milion razy. Już chciałam poinformować na policję, kiedy mój brat łaskawie zadzwonił.
- Gdzie ty jesteś smarkaczu?
- Przed drzwiami
- Miło, że mnie poinformowałeś.
- Wiem, czy możesz otworzyć te piepszone drzwi
- Już idę - rozłączyłam się i zeszłam na dół. Kiedy Harry wszedł do domu rzuciłam się mu na szyję. On nic nie odpowiedział i odwzajemnił uścisk. Ściągną kurtkę i poszedł do pokoju...  
- Zamówiłam pizzę, zjesz ze mną jak przyniosą? - krzyknęłam z kuchni. Nie wiedziałam co powiedzieć żeby ze mną porozmawiał. On jednak nic nie odpowiedział. Zrobiło mi się smutno i stwierdziłam, że mnie ignoruje. Czułam się jak wyrzutek. Niechciana we własnym domu.

Tygodnie mijały, pogrzeb był już za mną. Nie miałam chwilowych zmartwień. Nagle mój brat wparował mi do pokoju.
- Usiądź i słuchaj - zrobiłam co kazał, ale nie wsłuchiwałam się w to co mówił potem. Przechwyciłam ostatnie słowa -... razem z Zaynem, Louisem i Liamem idziemy do X factora. - lekko sie zdziwiłam i postanowiłama się upewnić
- Ale gdzie? 
- Dobrze wiesz - miał rację
- To super, nie wiem co mam powiedzieć. Mogę obiecac ci, że będę twoim szoferem. - Nie miałam nic do robot, więc tak mogłam się czymś zająć.
- Dzięki - wzruszył ramionami i wyszedł. Ucieszyłam się z tej wiadomości. Wreszcie coś zrobi ze swoim życiem.

Chłopaki dużo trenowali. Harry z dnia na dzień czuł coraz większą presję. Po mimo tego, że został prawie miesiąc miał wątpliwości czy robi dobrze. 
Usiedliśmy razem na kanapie.
- A co będzie jak wygramy? - zapytał
- Będziesz miał dużo hajsu i będziesz miał każdą dziewczynę w mieście - odpowiedziałam i zaśmiałam się. On dziwnie się  na mnie popatrzył - ... dobra żartuję. Tak naprawdę to nie wiem. Zobaczysz. Wierzę w ciebie. - uśmiechnęłam się do niego i oparłam swoją głowę na jego ramieniu. Czułam, że wreszcie się dogadujemy. Było mi z tym dobrze. Nawet jego koledzy byli dla mnie milsi...

poniedziałek, 27 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 4

- Czy mój brat znowu narozrabiał?
- Nie, to jest coś gorszego. - moje oczy się zeszkliły - pani rodzice nie żyją, bardzo mi przykro. 
- Dziękuję za informację - powiedziałam ze łzami. Natychmiast się rozłączyłam. Po mimo tego, że nie widziałam ich już długo to i tak ich kochałam. Nie mogłam w to uwieżyć. Opadłam na kanapę i przykryłam się kołdrą. Chciałam o tym wszystkim zapomnieć i zasnęłam. Obudziłam się kiedy Harry był już w domu. Weszłam do niego do pokoju i zobaczyłam, że płacze.
- Już wiesz?
- Tak. - odpowiedział i przytulił się do mnie. Chociaż miał 19 lat dalej był dzieciakiem. Resztę wieczoru spędziliśmy razem na wspomnieniach. 
Następnego dnia usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko je otworzyłam i zobaczyłam listonosza. Dziwnie wyglądałam, byłam w piżamie i miałam rozmazany makijaż.
- Dzień dobry! Pani Styles?
- Tak - odpowiedziałam zaspanym głosem
- Przesyłka dla pani, proszę o podpis
- Tutaj?
- Tak... i proszę
- To wszystko - zapytałam i zakręciło mi się w głowie. Zemdlałam. Obudziłam się na kanapie i zauważyłam siedzącego na fotelu brata.
Nie wiedziałam co się stało. Potem Harry wszystko mi powiedział i doszłam do wniosku, że to z przemęczenia. Powoli wstałam i otworzyłam paczkę. Zobaczyłam pełno pamiątek z różnych krajów i list:
"Kochane dzieci!
Bardzo was przepraszamy, że się Wami nie interesujemy, ale tak nie jest. Wiele podróżójemy i codziennie o Was myślimy. Nawet nie wiecie jak jest nam ciężko, samym. Opiekujcie się sobą nawzajem.
Tatuś i Mamusia"
Z oczu popłynęły mi łzy, przeczytałam datę. To było tuż przed tym jak do mnie zadwoniła policja. Zaczęłam się obwiniać. 
Nagle usłyszałam mój telefon i rzuciłam się w pościg za nim. Odebrałam i usłyszałam głos Emili:
- Hej! Przyjechałam! Jutro jest impreza u Jane. Idziesz ze mną?
- Hej! Wiesz nie mogę, sprawy rodzinne.
- Harry znowu coś zrobił?
- Nie... po prostu nie moge gadać. Pa.- i rozłączyłam się. Było mi trochę głupio, ale co miałam zrobić? Nie mogłam jej powiedzieć, przynajmniej tak myślałam.
Poszłam do swojego pokoju, ale po drodze usłyszałam jakąś piosenkę. Myślałam, że Harry coś póścił, ale gdy weszłam do jego pokoju, zobaczyłam, że to on. Nigdy nie słyszałam żeby śpiewał. Robił to cudownie. Byłam dumna, że mam takiego brata. Chyba mnie nie zauważył i śpiewał dalej. 
- Hmmmm... - wydałam z siebie dźwięk - ładna piosenka
- To nic - zląkł się i dodał podniesionym głosem - wyjdź stąd
- Mały uważaj na siebie - dałam mu list. Postanowiłam zadzwonić do Emili i jej wszystko powiedzieć. Od razu do mnie przyjechała.
- Wiesz, ten twój kolego z Paryża pytał się o ciebie. - zaciekawiłam się
- I co? - zapytałam, nie mogłam zapomnieć jego głębokich niebieskich oczy, były piękne
- No i nic, już niedługo wraca - odpowiedziała, a ja uśmiechnęłam się pod nosem
- To fajnie - wzruszyłam ramionami - nie ważne.
- Ja już pójdę do domu, na pewno chcesz posiedzieć sama.
- Nie zostań, właśnie nie chcę być sama, nie radzę sobie z tą cało sutuacją - zaczęłam płakać - Harry chyba też, nie wiem co z nami będzie, nie mamy innej rodziny.
- Wszystko się jakoś ułoży - zaczęła przeczesywać moje włosy palcami - dasz radę, zobaczysz. Ja w ciebie wierzę - to było miłe, po raz pierwszy ktoś we mnie wierzył. Trochę się rozchmurzyłam.
- Będę musiała zorganizować pogrzeb
- Wiem, że to może głupio zabrzmieć, ale pomogę ci z tym.
Zmieniłyśmy temat: wróciłyśmy do blondyna.






niedziela, 26 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 3

- Mój brat narozrabiał i muszę jak najszybciej wracać. Bardzo cię przepraszam.
- Możemy to kiedyś powtórzyć? - zapytał blondyn. W jego oczach widziałam smutek. Nic nie odpowiedziałam. Nie chciałam wracać, ale musiałam. W końcu Harry jest moim bratem. Kiedy taksówka podjechała wsiadłam do niej, a Niall wrócił na nogach. Było mi go żal. 
Wpadłam do hotelu i zaczęłam się pakować. Emili dziwnie się na mnie patrzyła. Moje serce gwałtownie przyśpieszyło.
- Co robisz? - zapytała ze zdziwieniem
- Muszę jechać, Harry znowu narozrabiał.
- Ten człowiek cię kiedyś wykończy.
- Nie sondzę - uśmiechnęłam się do niej i poszłam pakować kosmetyki.
Kupiłam pierwszy lepszy bilet do Londynu. Ta podróż nie była zbytnio komfortowa, ale czego się nie robi dla rodzonego brata. 
Po locie byłam bardzo zmęczona, ale od razu pojechalam na policję. Akurat w tedy w mieście musiały być największe korki. Jechałam chyba z półtorej godziny. 
Weszłam na komisariat i zapytałam jakiegoś policjanta z kim mogę porozmawiać w sprawie Harrego. Zaprowadziła mnie do gabinetu. Usiadłam na fotelu i czekałam.
- Witam! John Wait. Pani w sprawie...
- Harrego Stylesa.
- A tak. - powiedział policjant, a ja zaczęłam sie cząść - jeżeli go wypuścimy, będzie musiał odrabiać prace społeczne, 30 godzin dokładniej.
- Rozumiem, czy mogłabym go zobaczyć - bardzo się bałam, rozmowa z policją to dla mnie trudne zadanie
- Oczywiście, nawet go dzisiaj wypuścimy 
- Naprawdę - to była jedyna pozytywna informacja w tym cały zamieszaniu
- Zapraszam za mną - zeszliśmy do izb wytrzeźwień. Zobaczyłam Harrego i podbiegłam do niego.
- Coś ty zrobił? - zapytałam go z nadzieją, że mi odpowie
- Nic, to nie twoja sprawa
- Ładniej - wtrącił się policjant, a następnie chwycił go z ramię i wyszliśmy spowrotem na górę. Kiedy wychodziliśmy z komisariatu Harry przeklnął.
- Opanuj się - powiedziałam, a on na mnie warknął. Z oddali usłyszałam głos policjanta
- Jakby pani miała jakieś problemy to proszę do nas zadzwonić. 
Wsiedliśmy do taksówki. Nie oczekiwałam na wytłumaczenia, wiedziałam, że się nie odważy... ale jednak
- Mary, ja cię bardzoprzepraszam - zdziwiłam się
- Ale za co? - zapytałam się, a w mojej głowie ponawił się obraz małego, miłego Harrego
- Nie wiem co się ze mną stało, jak mnie zabrali to chciałem posprzątać dom, no ale wiesz
- Nie martw się, damy radę. Nie chcę cię martwić, ale masz 30 godzin prac społecznych.
- Wiem. Nie oczekuj, że póżniej też będę miły. - i obraz Harrego z przed lat runął
- Dobrze.
Dalszą drogę przebylismy w ciszy. Było mi smutno. 
Spodziewałam się domu w najgorszym stanie, ale ku mojemu zdziwienu był posprzątany.
- Harry, jak ty to zrobiłeś?
- To nie ja - odpowiedział i wybiegł po schodach.
Zostałam sama. Nagle usłyszałam dzwone do drzwi. Poszłam je otworzyć i zobaczyłamkolegów brata.
- Dzień dobry! My do Harrego. Jest może w domu? - moje oczy robiły się coraz większe, "o co tu chodzi?"- pomyślałam. Wszyscy byli dla mnie tacy mili. Dziwnie sie czułam, ale to było fajne. - a możemy wejśc?
- Tak jasne, przepraszam zamyśliłam się. Zapraszam. Harry jest u siebie. - cała grupa wyszła na górę. 
Włączyłam sobie film, ale po 5 minutach zasnęłam. Obudziłam się rano i popatrzyłam na godzinę. " Co juz 9?!". Szybko poszłam ściągnąć z Harrego kołdę, ale nie było go w pokoju. Na jego biurku zobaczyłam kartkę
"Poszedłem do szkoły, wrócę o 6 po południu"
Zdziwiłam się. Ten tydzień był zarazem straszny, jak i przyjemny. Zaczęłam myśleć, że Harry sie zmieni.
Nagle usłyszałam mój telefon. Szybko go odebrałam
- Dzień dobry! Mówi komendand John Wait. - usłyszałam znajomy głos i zaczęłam się obawiać
- Tak, my sie już znamy... 

sobota, 25 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 2

- Bardzo panią przepraszam, naprawdę nie wiem co się stało - widziałam w oczach kelnera zakłopotanie
- Spokojnie to tylko kawa, ubrania się wypierze - postanowiłam go uspokoić
-Przyniosę chusteczki - i straciłam blondyna z pola widzenia. Przyniusł mi cały pęczek chusteczek
- Bardzo dziękuję - wytarłam się, zapłaciłam i wyszłam
- Mogę się jakoś zrekompensowac? - usłyszałam z oddali głos blondyna
- Raczej nie - odpowiedziałam, a moje oczy zaświeciły się. Wróciłyśmy do hotelu i przebrałam się. Wrzuciłam brudny sweter do walizki i zobaczyłam na swojej ręce bomble. Jeszcze tego mi brakowało. Bardzo bolało. Z trudem zasnęłam. Rano, kiedy szukałm w torebce telefonu, zobaczyłam małą karteczkę z numerem telefonu. Postanowiłam zadzwonić pomimo tego, że była godzina 6. 
- Halo! - usłyszałam zaspany głos
- Dzień dobry! Tu Mary Styles. Z kim rozmawiam?
- Czy to na ciebie wylałem kawę?
- Tak, to ty? Nie spodziewałam się, naprawdę. Wyjawisz mi swe imię? 
- Jestem Niall Horan, miło mi - zaśmiał się, a ja zagryzłam wargę
- Przepraszam, że tak wcześnie, ale znalazłam ten numer w torebce i postanowiłam sprawdzić kto to jest.
- To ja. Bardzo bym cię chciał przeprosić i czy w ramach przeprosin dała byś sie namówić na lunch? - zaproponował, a moje policzki zarumieniły się
- Jasne, super. A gdzie?
- Spotkajmy się obok kawiarni, a potem gdzieś cię zabiorę.
-Bardzo dziękuje - nim się obejrzałam Emili przyszła już ubrana i powiedział, że musimy juz wychodzić. Kompletnie o tym zapomniałam. Szybko nałożyłam na siebe dżinsy i koszulkę, wzięłam torebkę i ruszyłyśmy. Po drodze rozmawiałyśmy o moim spotkani. Emili chyba mi zazdrościła. Nie mogłam się doczekać końca zajęć. 
Kiedz wzsyam z budynku czekała już na mnie taksówka. Podałam adres i ruszyliśmy. Przed kawiarnią stał Niall. Wysiadłam z samochodu i przebiegłam przez ulicę. Prawie nie przejechało mnie auto.
- Hej! - powiedziałam i wyszczerzyłam swoje białe ząbki
- Musisz bardziej uważać - powiedział. Jego oczy wpatrywały się we mnie. 
- Wiem, to było tylko raz, już się nie powtórzy. Mogę zapytać gdzie idziemy?
- Niespodzianka - odpowiedział i chwycił mnie za rękę. Czułam się nieswojo, obcy mężczyzna, nic o nim  nie wiem, a on jeszcze prowadzi mnie w jakieś miejsce. Jego chwyt był mocny, ale uważał na mnie. 
- Teraz musimy poczekać na taksówkę. - powiedział i usiadł na krawężniku. Siadłam koło niego.
- Bardzo dobrze mówiesz po angielsku
- Wiem, jestem z Irlandi
- Naprawdę, a co tu robisz?
- Przyjechałem tu na wakacje, ale mnie okradli i nie miałem żadnych pieniędzy, więc zacząłem pracować. Jak juz coś zarobiłem to wynająłem sobie małe mieszkanko. Chciałbym wrócić, ale jeszcze nie mam wystarczająco kasy.
- Za dwa dni jadę na wyspy, wracam do domu, mógłbyś pojechać ze mną - palnęłam, nie znam go, a proponuję takie rzeczy
- Miło mi, ale raczej nie mogę - odpowiedział, a mój telefon zaczą wibrować. Wyciągnęłam go z torebki i odebrałam
- Dzień dobry! Mówi komendant policji John Wait . Czy rozmawiam z Mary Styles?
- Tak, co się stało? - moja głowa zaczęła się przepełniać czarnymi scenariuszami
- Pani brat, Harry Styles, został zatrzymany za prowadzenie pod wpływem alkoholu
- Dziękuję za inormację, postaram się jak najszybciej przyjechać...

piątek, 24 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 1

Jak zwykle musiałam odebrać tego szczeniaka ze szkoły. Nienawidziłam tego robić. Jego koledzy są straszni. Z resztą tacy sami jak on. Nie mała czasu po niego przyjeżdżać, ale obiecałam mamie, że się nim zajmę. Chodzę na studia i muszę się uczyć, a on tylko imprezuje. Nasi rodzice nie zwracają na to uwagi. Dla nich nie istniejemy. Wyjechali z Londynu dwa lata temu. Obiecywali, że wrócą i mam taką nadzieję, ale powoli ją tracę. Ja już  sama nie daję rady. Ratują mnie tylko moje koleżanki. Często siedzę sama w domu i płaczę. Harry nigdy się mną nie zainteresował.
Podjechałam autem pod jego szkołę i otworzyłam okno. Zwołałam go, kiedy rozmawiał z kolegami. Nawet się na mnie nie popatrzył. Postanowiłam wyjść z samochodu i do niego podejść.
- Nie słyszysz mnie? – zapytałam i tylko czekałam na niemiłą odzywkę
- A co ty taka troskliwa nagle się zrobiłaś – odpowiedział i popchną mnie.
- Albo wsiadasz, albo wracasz na piechotę – musiałam mu coś odpowiedzieć, słyszałam jeszcze jak jego koledzy się śmiali i weszłam do auta. On szybko podbiegł do drzwi i wsiadł po mnie.
- Ja nie mogę, ty masz jakiś problem czy coś? – od razu na mnie warknął, z moich oczu popłynęły łzy
- Obiecałam mamie… a z resztą rób co chcesz – nie wytrzymałam presji. W brew pozorom nie byłam silna psychicznie, każda nasz kłótnia to pogarszała. Z każdym dniem byłam słabsza. – wyjeżdżam razem z wydziałem za dwa dni. Masz nie rozwalić nam domu. – powiadomiłam go
- Zrobię co zechcę, a ty możesz nawet umrzeć i mnie to nie ruszy – powiedział i nastał cisza. Po tych słowach serce mi pękło i tylko co jakiś czas z moich oczu wypływały strumienie łez. Myślałam, że zaraz powie coś w stylu „nie udawaj”. Nie lubiłam takiego zachowania, kto by lubił. Weszliśmy do domu i Harry od razu rzucił się do telefonu. Słyszałam tylko „no moja stara (tak mnie nazywał) wyjeżdża i organizuję imprezę…”.
***dzień wyjazdu***
- Harry proszę Cię uważaj na siebie – krzyknęłam do niego 
- Jasne - odpowiedział i wyszłam. Nie miałam nastroju. Głowa mnie bardzo bolała. Kiedy dojechałam pod uniwersytet zobaczyłam moja przyjaciółkę.
- Cześć! - powiedziała i ruszyła w moją stronę
- Hej! Nie mogę uwierzyc, że to już dzisiaj - powiedziałam próbójąc ukryć swoje zmęczenie i zły humor.
- Harry dał Ci chyba nieźle popalić - nie byłam dobra aktorką. Od razu po mnie wszystko widać.
- Ja już nie daję rady, jak tak dalej pójdzie to nie wiem co się ze mną stanie. Nie wiem jak to jest, ale ja jestem tylko dwa lata starsza. Chyba nigdy się tak nie zachowywałam. - odpowiedziałam, a moje powieki zaczęły szybko mrugać ze zmęczenia. - Nie spałam całą noc, bo smarkacz słuchałmuzyki
- Jak juz wrócimy to zostaniesz u mnie, a niech sobie radzi sam, za dużo dla niego zrobiłaś - w sumie miała rację.
Nareszcie przyszła cał grupa i mogliśmy ruszać. Jechaliśmy do Francj na jakieś wykłady. 
W samolocie czytałam książkę, a Emili Rose słuchała muzyki. Po 45minutach lotu, stewardessy zaczęły roznosić kawę. To mi się przydało. Po wylądowani, odszukałam bagaż i taksówką pojechałyśmy do hotoleu. Długo nie spałyśmy i rozmawiałyśmy, ale tym razem nie o mojej rodzinie tylko o miłości i takich tam duperelach. Mogłam odpocząć od całego chaosu. Zasnęłyśmy o 2 w nocy, a musiałyśmy zdążyć  na 8 na wykłady. Było trudno, ale udało się. Po zajęciach miałyśmy chwile dla siebie. Poszłyśmy na zakupy, a potem do kawiarni. Usiadłyśm i  nie czekałyśmy długo aż kelner do nas podejdzie.
- Dzień dobry! - powiedział wysoki blondyn - czy są już panie na coś zdecydowane?
- Ja poproszę kawę, tylko czarną - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się
- A ja lodu truskawkowe
W czasie, kiedy nasze zamówienia robiły się ja zadzwoniła do brata
- Halo! - usłyszałam damski głos i zaczęłam wyobrażać sobie pełno rzeczy - dawaj to - i Harry przeją telefon - czego chcesz?
- Zapytać czy dom stoi na miejscu i czy chcesz coś z Paryża - jak już tu jestem to mu cos kupię
- Nie wiem, a dom nawet nie drgnął - odpowiedział i rozłączył się. Powiedział to bardzo niemile. Ja każdym słowem się przejmowałam. Emili próbowała mnie pocieszyc, ale jej się nie udało. Moim oczom ukazał się kelner niosący moją kawę. Niestety zachaczył fartuchem o drzwi i wylał ją na moja rękę...

PROLOG

Harry i Mary są rodzeństwem. Mieszkają razem w Londynie. Nie dogaduja się ze sobą za dobrze. Mary uważa swojego barta za nieodpowiedzialnego dupka. Ich rodzice nie przejmują się nimi. 
Jak potoczy się ich historia? Czy rodzeństwo znajdzie wspólny język? 
Czytajcie tego bloga.